Gdzie jest Franek, łowca bramek! - skandowali kibice oglądający mecz na gigantycznym telebimie w lubelskiej hali targowej. Ale Franka nie było i Polska gładko przegrała z Ekwadorem. Fani piłki nożnej byli wściekli. Na ten dzień czekali przez długie miesiące. Od kilku dni koszulki, szaliki i biało-czerwone flagi sprzedawały się jak świeże bułeczki. Wczoraj już od popołudnia kibice zaczęli okupować puby i kluby w całym regionie.
Największy telebim, o powierzchni 12 mkw., zamontowano w hali Międzynarodowych Targów Lubelskich w Lublinie. Plus dwa mniejsze. A przed nimi ponad 800 fanów wierzących w zwycięstwo "biało-czerwonych”. - Nie ma innej możliwości. Polacy muszą dziś wygrać - mówi tuż przed rozpoczęciem meczu Adam Sikorski z Lublina.
Pierwsze minuty spotkania. Polakom idzie nieźle. Hala targowa aż trzęsie się od ryku kilkuset gardeł: Polska, Polska, Polska! W 10 minucie jeden z Ekwadorczyków brutalnie fauluje Jacka Bąka, jedynego piłkarza w polskiej drużynie rodem z Lublina. W hali gromkie gwizdy. Chwilę później jęk zawodu. Maciej Żurawski fatalnie pudłuje.
W 24 minucie hala milknie. Niespodziewanie Ekwadorczycy strzelają gola. Kibice przecierają oczy ze zdumienia. Ale nie tracą nadziei. - Nic się nie stało! Polacy nic się nie stało - przez kilka minut krzyczy kilkaset gardeł w MTL.
Tymczasem mijają kolejne minuty, a wynik nie ulega zmianie. - Gramy chaotycznie. Brakuje dokładnych podań w środku pola. I pomysłu na zdobycie gola - komentuje na gorąco Janusz Karwowski z Łęcznej. Trener Janas wprowadza na boisko nowych piłkarzy. Ale zawodnicy nadal grają niemrawo i nieskutecznie.
Mści się to w 81. minucie. Polacy tracą drugiego gola. A kibice w hali targowej nie wytrzymują. - Gdzie jest Franek, łowca bramek? - przez kilka minut dopominają się o Tomasza Frankowskiego, którego zabrakło w polskiej kadrze na mundial.
Co bardziej nerwowi opuszczają MTL. - Nie tego oczekiwaliśmy - mówią. - Nasi piłkarze zawiedli miliony kibiców, którzy w nich wierzyli. Teraz, żeby się zrehabilitować, muszą wygrać następny mecz. W środę z Niemcami. Bo jak nie, to "Janas, nie darujemy ci tej nocy!”