Po serii remisów w lidze Lublinianka wreszcie poznała smak zwycięstwa. Piłkarze Marka Sadowskiego pokonali w środę w drugim półfinale Pucharu Polski Lewart Lubartów 1:0
– Może teraz chłopaki wreszcie uwierzą, że wygrywanie meczów jednak jest możliwe – śmieje się trener Marek Sadowski. Przekonuje też, że goście nie mieli wielkiej przewagi, ale zasłużyli na wygraną w Lubartowie. – Ten mecz to była przede wszystkim walka w środku pola. Gospodarze cały czas bronili strefą i starali się wyprowadzać kontry. Obie drużyny nie miały jednak jakichś super klarownych okazji. W końcówce też specjalnie niewiele działo się pod naszym polem karnym i można powiedzieć, że to było spokojne spotkanie.
Jedynego gola, w 40 minucie zdobył Patryk Czułowski. Pomocnik wypożyczony z Motoru zdecydował się na strzał z około 16 metrów i przymierzył idealnie, tuż przy krótkim słupku bramki rywali. Pierwsza połowa należała do Lublinianki, a w drugiej zawody nieco się wyrównały. Mimo to Lewart nie był w stanie na poważnie zagrozić bramce przeciwnika.
Teraz przed piłkarzami trenera Sadowskiego dużo trudniejsze zadanie. W sobotę, w meczu ligowym zmierzą się z liderem grupy lubelsko-podkarpackiej, Karpatami Krosno.
– Jedziemy się tam sprawdzić. Wiemy, z kim przyjdzie nam się zmierzyć, ale coś na pewno postaramy się wykombinować. Nie ma raczej szansy, żeby Kamil Witkowski zmienił decyzję i wrócił do zespołu. Bartek Tomczuk też jest jeszcze zmęczony, bo w zimie nie miał okazji do zbyt częstych treningów. Jakoś jednak sobie poradzimy.
W pierwszej rundzie, na stadionie przy ul. Leszczyńskiego Karpaty prowadziły już 3:0, ale gospodarze w drugiej połowie napędzili im niezłego stracha. Zdobyli dwie bramki i do końca walczyli o remis. Niestety nic z tego nie wyszło i ekipa z Krosna wracała do domu z kompletem punktów. Drużyna Szymona Szydełko na razie nie jest w rewelacyjnej formie, bo na wiosnę zanotowała po dwa zwycięstwa i porażki.