Zimowe transfery to wielkie rozczarowania. Znów nikt nie potrafił wziąć odpowiedzialności na swoje barki
Nic dodać, nic ująć. Pytanie tylko, dlaczego na tle gospodarzy łęcznianie byli bezradni? Przecież Korona nie jestem zespołem walczącym o mistrzostwo Polski, tylko utrzymanie. Jej celem, podobnie jak Górnika, jest miejsce w górnej połówce tabeli i spokojny sen w ostatniej części sezonu, kiedy osiem drużyn będzie musiało stoczyć zażartą walkę, broniąc się przed degradacją.
„Zielono-czarni” grają falami, potrafią zaprezentować widowiskowy futbol, albo też taki, po którym sami przyznają, że przegrali zasłużenie. Słabo wystartowali wiosną, ale potem odnieśli dwa zwycięstwa – z Pogonią i Cracovią. Dzięki temu na chwilę znaleźli się nad kreską. A potem, po naprawdę ładnej grze ulegli Jagiellonii. Od tamtego momentu nie potrafią wygrać. W dodatku gdyby nie uśmiech losu w spotkaniu ze Śląskiem i błąd bramkarza, w trzech ostatnich kolejkach nie zdobyliby nawet jednego punktu.
Do końca pozostały jeszcze cztery serie. Górnik zmierzy się z Podbeskidziem, Lechem, Lechią i Piastem. Każde z tych spotkań będzie szalenie ważne, choć droga do celu, po wyjeździe do Kielc, stała się znacznie dłuższa. Na mecz z „Góralami” wrócą już Lukas Bielak i Tomislav Bożić, wypadnie za to za kartki Marcin Kalkowski. Szatałow znowu przemebluje skład.
Z Koroną zdjął wcześniej z boiska Veljko Nikitovicia, Filipa Burkhardta i Shpetima Hasaniego. Ten ostatni znowu zawiódł w ataku, ale nie tylko do niego można mieć pretensje. W Lany Poniedziałek nikt nie potrafił wziąć ciężaru odpowiedzialności na siebie. Transfery wykonane zimą można oceniać tylko w kategoriach rozczarowania. Tłumaczenia, że gracze przyszli nieprzygotowani są mało poważne.
Łęcznianie nie umieli narzucić swoich warunków, podyktować gry. Czekanie na błędy rywali okazało się pomyłką. Korona była cierpliwa, konsekwentna i dopięła w końcu swego. – Korona potwierdziła, że w tej rundzie jest bardzo dobrze dysponowania i nieprzypadkowo jeszcze w tym roku nie przegrała meczu. My za mało mieliśmy siły ognia w ofensywie, nie potrafiliśmy stworzyć okazji, gospodarzom zagrażaliśmy jedynie po strzałach z dystansu. Kielczanie prezentowali się lepiej i zasłużenie wywalczyli trzy punkty – ocenił Grzegorz Bonin.
– Korona była dynamiczniejsza w przeprowadzaniu akcji, konsekwentnie grała skrzydłami, raz prawą, raz lewą stroną. „Rybie” (Jackowi Kiełbowi – red.) wyszedł strzał życia. Korona była lepsza i wygrała zasłużenie – dodał z kolei Paweł Sasin. Bonin i Sasin grali wcześniej w kieleckim klubie.
– Gratulacje dla moich zawodników za zwycięstwo, postawę i dobry mecz. To było kolejne spotkanie bez porażki. Cały czas punktujemy. Z przebiegu meczu i stworzonych sytuacji, nie przesadzę, jeśli powiem, że te punkty są zasłużone. Ta nasza proporcja w ofensywie i defensywie była zachowana.
Dobrze wychodziliśmy do piłek, zachowywaliśmy też odpowiedni dystans naszej linii defensywnej od bramki. Byliśmy czujni, dobrze kontrolowaliśmy piłkę. Trafiliśmy na zespół, który prezentował się dobrze, a momentami bardzo dobrze, jeśli chodzi o aspekty piłkarskie i motoryczne.
Może to nie było wyrachowanie, ale pokazaliśmy cierpliwość. Gdy graliśmy w ofensywie, to musieliśmy myśleć o tym co się stanie, jakbyśmy piłkę stracili. W żadnym momencie nie czułem, że puszczają nam lejce i gramy to czego nie lubię, czyli na hura – powiedział szkoleniowiec gospodarzy Ryszard Tarasiewicz na stronie korona-kielce.pl.
Dzięki takiej postawie Korona od siedmiu kolejek jest niepokonana i właśnie przeskoczyła Górnika Łęczna w tabeli. A przecież niewiele brakowało, aby po zimie, z powodów finansowych, w ogóle nie przystąpiła do rozgrywek…