PZPN anulował dziś karę sześciu ujemnych punktów, jakimi ukarany został Widzew Łódź. Na podobną "łaskę” nie może liczyć Jagiellonia. Zarząd białostockiego klubu zdając sobie sprawę z nikłych szans na powodzenie odwołania, wycofał skargę z Trybunału Arbitrażowego.
Już po czterech kolejkach wyszli na "zero”, a w minionej, siódmej serii gier zdobyli pierwszy na jesieni punkt. Mają już za sobą także spotkania z Wisłą Kraków i Lechem Poznań, więc przy zachowaniu obecnej formy teraz powinno pójść z górki.
Znacznie lepsze humory mają w Łodzi. A konkretnie w Widzewie, który zewsząd zbiera ostatnio przychylne decyzje. Ta ostatnia nadeszła z PZPN-u, który przyznał, że nie ma podstaw prawnych, aby karać klub odjęciem sześciu punktów.
Jak się okazuje, nie było jej również, aby degradować z powrotem do pierwszej ligi.
Teraz jednak, gdy ekstraklasa za pasem, a łódzki klub rozpoczął już występy na jej zapleczu (zgodnie z regulaminem rozgrywek, jeżeli jakiś klub w ciągu jednego sezonu rozegrał spotkanie na danym poziomie rozgrywek, nie może wystąpić na innym) do przesunięć w składzie poszczególnych lig dojść już nie powinno.
Przynajmniej teoretycznie, bo mając w pamięci różne, dziwne decyzje panów z Miodowej można spodziewać się wszystkiego.
Zakładając jednak, że kluczową rolę odegrają przepisy, to Widzew może liczyć jedynie na finansowe odszkodowanie. A to liczone może być w sześciocyfrowych kwotach. Pytanie jednak, czy rzeczywiście należy się należącemu do Sylwestra Cacka klubowi. Ale to już materiał na zupełnie inny artykuł.