Kiedy po raz ostatni łęcznianie wygrali poza domem? 25 września ubiegłego roku w Ząbkach, czyli przed siedmioma miesiącami. A kiedy strzelili cztery gole w jednym meczu? 31 maja 2008 roku, jeszcze w trzeciej lidze, pokonali wtedy Naprzód Jędrzejów 5:2. Od tamtej pory minęły prawie trzy lata. To już jednak przeszłość, bo w piątek łęcznianie pokonali na wyjeździe 4:0 Piasta Gliwice.
Dlatego na głowy piłkarzy i trenera Marcina Brosza spadła fala krytyki, włącznie z domaganiem się dymisji. I nic w tym dziwnego, gdyż gliwiczanie zagrali fatalnie, a sił wystarczyło im na pierwsze 10 minut. Z zespołu, który miał wracać do ekstraklasy, zrobiła się grupka chłopców do bicia.
– 4:0 to najniższy wymiar kary. Mieliśmy jeszcze kilka sytuacji na strzelenie gola. Wygrać 4:0 na wyjeździe z taką drużyną jak Piast to jednak niespodzianka. Nie pamiętam, aby w tej rundzie jakaś drużyna zagrała przeciwko nam na tak słabym poziomie – powiedział na stronie gliwickiego klubu Mirosław Budka, kierownik "zielono-czarnych”, a przed laty zawodnik gliwiczan.
– To było nasze najsłabsze spotkanie chyba od początku sezonu. Trudno powiedzieć coś dobrego o naszej grze w tym meczu. Straciliśmy dużo bramek, bo w ogóle nie graliśmy w piłkę – dodał piłkarz gospodarzy Krzysztof Kozik na stronie piastgliwice.eu.
Za to przyjezdni wreszcie wypadli na miarę oczekiwań. Po męczarniach z Dolcanem Ząbki chyba nikt nie spodziewał się takiego wyniku. Już w 13 min fatalnie zachował się Jakub Szmatuła i Tomas Pesir strzelił trzeciego gola w trzecim meczu z rzędu.
W 27 min wynik podwyższył Ricardinho, ale wiosną łęcznianie potrafili zaprzepaścić już nie jedno prowadzenie. Na szczęście tym razem stało się inaczej. Po przerwie najpierw Adrian Paluchowski (były gracz Piasta), a kilka minut potem Mariusza Zasada (to jego pierwsze trafienie w górniczych barwach), dobili popularne "Piastunki”.
Trzy gole "zielono-czarni” zdobyli po akcjach prawą stroną, a jednego po ataku lewą. – Nieważne, co bym powiedział po takim meczu, nie będzie to miało znaczenia – wycedził na konferencji prasowej Marcin Brosz.
– We wcześniejszych spotkaniach brakowało nam skuteczności i konsekwencji. Teraz konsekwencja była na sto procent, a skuteczność na pięćdziesiąt. Ale i tak jesteśmy zadowoleni – skomentował natomiast Mirosław Jabłoński. – Nikt się nie spodziewał, że tak łatwo uda nam się wygrać – dodał Adrian Paluchowski.
Piast Gliwice – GKS Bogdanka 0:4 (0:2)
Bramki: Pesir (14), Ricardinho (26), Paluchowski (55), Zasada (61).
Piast: Szmatuła – Lewczuk (80 Kaszowski), Matras (63 Buryan), Klepczyński, Szary (46 Gamla) – Podgórski, Zganiacz, Iwan, Biskup – Smektała, Maycon.
GKS: Wierzchowski – Sasin, Magdoń, Sołdecki, Pielach – Ricardinho (81 Nildo), Bartoszewicz, Miloseski (46 Nowak), Zasada – Paluchowski (86 Nazaruk), Pesir.
Żółte kartki: Pielach (G) – Matras, Podgórski (P).
Sędziował: Mariusz Złotek (Gorzyce).
Sołdecki: Nie popadamy w euforię
– Wreszcie odpaliło. W tym meczu prawie wszystko nam wychodziło, a wcześniejszych gra nie zawsze się układała. Z Piastem mogliśmy wygrać nawet wyżej. Już do przerwy powinno być 4:0. W drugiej połowie gospodarze próbowali odrobić straty, zagrali trzema obrońcami, ale szybko ostudziliśmy ich zapały. Dwa kolejne gole odebrały im już całą ochotę. Nasze kontrataki były zabójcze.
• Wiosną do tej pory spisywaliście się chimerycznie.
– Symptomy naprawdę dobrej gry mieliśmy już w Katowicach. Tam jednak nie było pomyślnego zakończenia. Potem było spotkanie z ŁKS Łódź, które zdarza się raz w życiu. Przegraliśmy po frajersku. Niestety w Szczecinie przekonaliśmy się, że i po drugi raz człowieka może spotkać coś podobnego. Na pocieszenie był przynajmniej remis. Flota nas pokonała, chociaż miała tylko pół sytuacji. Nasze efektowne zwycięstwo wisiało w powietrzu. Trzeba było tylko poczekać, kiedy wreszcie zaczniemy strzelać.
• Przed tygodniem pokonaliście Dolcan, ale po dużych męczarniach.
–W tym meczu potrzebowaliśmy trzech punktów. Mieliśmy zagrać konsekwentnie, a nie pięknie. Bez względu an styl chcieliśmy zwycięstwa, aby później wszystko poszło w dobrym kierunku.
• Wygraliście wysoko z Piastem, ale trzeba podkreślić, że gospodarze byli bardzo słabi.
– Piast zgasł szybko, ale my pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Strzelenie czterech bramek, to nie jest codzienność. Nasze boki chodziły tak, jak założył to sobie trener. Udanie spisywał się atak, a w obronie zupełnie nie daliśmy pograć Mayconowi. Mimo to nie popadamy w euforię.
• Może pomogły roszady w składzie?
– Kilka ich było i każdy kto dostał szansę, starał się ją wykorzystać. Na lewej obronie zagrał Mateusz Pielach, a Mariusz Zasada poszedł do pomocy. Obaj wypadli bardzo dobrze. Tak samo było na prawej stronie. Ricardinho zmieniał się z Adrianem Paluchowskim i zrobili tyle wiatru, że Sławomir Szary już nie wyszedł na drugą połowę. Na pewno mogła się też podobać gra Dejana Miloseskiego.
• Teraz przed wami dwa mecze u siebie, w środę i sobotę. To będzie test formy.
– Zmierzymy się z Wartą Poznań i Sandecją Nowy Sącz, które są wymagającymi rywalami. To mogą być interesujące spotkania, bo my również staramy się grać piłką. Próbujemy prowadzić grę, coraz lepiej wychodzi nam atak pozycyjny i na boisku jest mniej bałaganu. Chcemy uciułać jak najwięcej punktów, aby zająć przyzwoite miejsce w tabeli. W tym tygodniu spróbujemy wywalczyć komplety punktów, a potem pojedziemy do Bielska-Białej. Na mecze z liderem nie trzeba nikogo motywować.