ROZMOWA Z Piotrem Rzepką, trenerem GKS Bogdanka Łęczna
– Na rok z opcją przedłużenia. Umowę zawarliśmy w sobotę po południu, ale oficjalnie klub poinformował o tym późnym wieczorem. W środę i czwartek gościłem na Lubelszczyźnie i dogrywaliśmy szczegóły. Razem z prezesem Arturem Kapelko obejrzeliśmy nawet jeden z meczów w IV lidze. Rozmawialiśmy głównie o mojej i klubu filozofii futbolu. Myślę, że odbieramy na tych samych, wspólnych falach.
• Kiedy pojawi się pan w Łęcznej?
–We wtorek lub najpóźniej w środę. 29 czerwca o godz. 17 rozpoczynamy przygotowania do nowego sezonu.
• Nastąpią zmiany w planie opracowanym przez Mirosława Jabłońskiego?
– Harmonogram sparingów będzie respektowany. Oczywiście jednostki treningowe będą już inne. Nie zanosi się na zgrupowanie. Najwyżej na miejscu na trzy lub cztery dni skoszaruję zespół, aby poznać się jak najlepiej.
• Co pan robił przez ostatnie pół roku?
– Mieszkam w Gdyni i udzielałem się przede wszystkim w Wydziale Szkolenia Pomorskiego Związku Piłki Nożnej.
• Miał pan okazję oglądać mecze łęczyńskiego zespołu?
– Widziałem w TVP Sport i jeden na żywo z Pogonią w Szczecinie. Choć wówczas nie pracowałem w roli trenera, to jednak cały czas interesowałem się tym, co dzieje się w I lidze. Nie przypuszczałem wtedy, że obserwowałem występ drużyny, którą wkrótce będę prowadził.
• Podobała się gra „zielono-czarnych” pod wodzą Mirosława Jabłońskiego?
– To był bardzo fajny zespół pod względem personalnym i stylu gry. Ale trochę punktów pouciekało, dlatego w pewnym momencie zrobiło się trochę gorąco. Bardzo przyjemnie oglądało się grę GKS, jednak I liga jest bardzo specyficzna. Aby ładnie tutaj grać, najpierw trzeba pograć trochę brzydziej, zademonstrować swoją siłę. To był styl bardziej ekstraklasowy, lecz by trafić na ten poziom trzeba wcześniej zająć pierwsze lub drugie miejsce w tabeli.
• I taki postawiono przed panem cel?
– Na razie jeszcze nie wiadomo, jaką kadrą będę dysponował, kto zostanie, a kto odejdzie. Wiem, że klub będzie miał skromniejszy budżet, ale nie wyobrażam sobie, aby grać o środek tabeli. Dużo wyjaśni się już jesienią, po jeszcze w tym roku trzeba rozegrać 20 meczów. Od początku musimy być czujni i nie popełniać błędów, bo odrabianie strat wiosną może okazać się zbyt trudne. Jadę do ciężkiej pracy. Chcę później spojrzeć w lustro i wiedzieć, że zrobiłem wszystko co można było.
• Kogo sprowadzi pan do Łęcznej?
– Jestem w kontakcie z kilkoma zawodnikami. Siedzą na walizkach, ale jeszcze nie wiem, na które pozycje będę potrzebował wzmocnień. Bo to mają być wzmocnienia, a nie uzupełnienia. Nie potrzeba nam siedmiu fajnych graczy na jedną pozycję. Poza tym I liga to przede wszystkim walka, a potem dopiero gra w piłkę. I należy szukać zawodników, którzy potrafią się w niej zachować. Myślę, że już na pierwszym treningu powinni być nowi piłkarze.
• Kto będzie asystentem?
– Jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat, wszystko ustalimy już w klubie. Ale wiem, że Sławek Nazaruk pali się do tej roli. Może połączy ją z funkcją kierownika drużyny...
• Pracował pan wcześniej w klubach – Jastrzębiu i Odrze Opole, które przeżywały duże kłopoty.
– Skrajna sytuacja była także ostatnio w Bałtyku Gdynia. Ale nie ma łatwych miejsc, każde środowisko ma swoje problemy. Praca trenera jest specyficzna, bez względu na to, czy jest to w Łęcznej czy Barcelonie. To zajęcie wymaga poświęceń, przez całą dobę.
• W Łęcznej też robi się krucho z pieniędzmi...
– Ma być skromniej, ale bardziej rozsądnie. Przychodzę do tej pracy z dużym animuszem.