ROZMOWA z Piotrem Rzepką, trenerem GKS Bogdanka
– Nikt tego nie lubi, ale jednocześnie czuje, że to w końcu musi nadejść. Oczywiście każdy chce, aby stało się to jak najpóźniej. GKS Katowice od początku rzucił się na nas nieprawdopodobnie. Gola straciliśmy z niczego, po stałym fragmencie gry. Zakotłowało się w polu karnym i piłka spadła na nogę jednemu z rywali. Gdy objęli prowadzenie, przestali nas tak atakować, bo wiadomo było, że muszą zapłacić za to fizycznie. W 43 min powinniśmy doprowadzić do remisu. Wojciech Łuczak, po dośrodkowaniu Łukasza Pielorza, miał 2 metry, ale główkował prosto w niego. Dwadzieścia może trzydzieści centymetrów w bok i byłby gol. W drugiej części rywale ustawili autobus przed własnym polem karnym. Cały czas byliśmy w posiadaniu piłki, nawet po 10 minut. Chyba pobiliśmy jakiś rekord. Katowiczanie tylko wybijali na oślep. Rzadko się zdarza, aby grać tak na własnym stadionie.
• Mimo to przegraliście, choć na odrobienie straty było jeszcze 75 minut.
– Niestety, zabrakło nam spokoju i cierpliwości. Może właśnie na dobre nie wyszło nam zbyt długie posiadanie piłki, nie było okazji do kontrataków. Zabrakło też precyzji w ostatnich podaniach.
• Kiedy usłyszał pan wyniki z innych stadionów, pojawiła się radość czy jeszcze większa złość.
– To był chyba śmiech przez łzy. Z jednej strony mogliśmy zbliżyć się do ścisłej czołówki, a z drugiej ona nam nie uciekła. W ten mecz jedni i drudzy włożyli bardzo dużo zdrowia. Myślę, że ilością wślizgów mogliśmy obdzielić kilka spotkań ligi angielskiej! Ale to my musimy przede wszystkim punktować. Bo nawet korzystne wyniki na innych boiskach nic nam nie dadzą.
• Po karze zawieszenia do składu wrócił Nildo. Jednak wejście Brazylijczyka, podobnie jak Jacka Kusiaka, nic nie wniosło do gry.
– Po Nildo widać było brak czucia, ale nic w tym dziwnego, bo pół roku mu uciekło. On do siebie dojdzie, ale w środę z Zawiszą musi pauzować za kartki. Ciężko natomiast będzie uratować Jacka. Podczas treningów dobrze wygląda, lecz im bliżej meczu, tym gorzej. W Katowicach znowu boisko było dla niego za krótkie.
• Ma pan wąskie pole manewru, ławka nie jest wzmocnieniem. W dodatku w ostatnim meczu zabrakło Michała Renusza i Tomasa Pesira.
– Ciężko załatać po nich dziurę. Już zimą wiedzieliśmy, że nie poszalejemy na rynku transferowym. Pozostaje mieć nadzieję, że będą nas omijały kontuzje i kartki.
• Z Zawiszą jednak nie ominą. >
– Tym razem będą musieli pauzować Nildo, Radosław Bartoszewicz i Mateusz Pielach. Może wróci już Tomek Pesir, ale trzeba na niego uważać, bo liga przyspiesza i nie chcemy go stracić.
• Kto przegra w najbliższym meczu, może odpaść z rywalizacji.
– No chyba, że znowu będą same remisy. Nie można się zdrzemnąć nawet na chwilę. Kto to zrobi, będzie grał o środek tabeli, a nie awans. Wiosna rządzi się swoimi prawami, bo nie ma zespołów, które grałyby o nic. To idealny układ, kiedy osiem drużyn walczy o ekstraklasę, a dziesięć pozostałych patrzy w dół, na kreskę. Wtedy wszystko jest możliwie. Jeśli z Zawiszą wstaniemy z kolan, to znaczy, że jest w nas potencjał.