Trudno przejść obojętnie obok tego, co stało się podczas spotkania w Wodzisławiu. GKS Bogdanka prowadził na wyjeździe z Piastem 2:0 i nic nie wskazywało na to, że gospodarze mogą odwrócić losy meczu. Nic, gdyby nie sędzia.
– Przecież to zawodnik gospodarzy powinien dostać żółtą kartkę, bo symulował faul – złości się kapitan przyjezdnych Veljko Nikitović.
– Rywal był metr od naszego obrońcy i po prostu przewrócił się bez powodu – wyjaśnia trener GKS Piotr Rzepka. – Szkoda, że nie było tego meczu w telewizji, bo wówczas każdy mógłby to zobaczyć. Może wtedy sędzia dwa razy by się zastanowił, przed podjęciem takiej decyzji.
A tak, inteligentny człowiek zawsze znajdzie sobie jakieś wytłumaczenie. Nie wiem, może my jesteśmy zbyt kulturalni i grzeczni. Nie krzyczymy, nie obrażamy nikogo, więc nikt nas się nie boi. Dziwne rzeczy dzieją się wokół naszego zespołu. Trudno to wytłumaczyć, cały czas przekonuję siebie, że to jednak nie specjalnie – dodaje szkoleniowiec.
Jednak po ostatnim gwizdku łęcznianie mieli już dość. Arbiter Mariusz Korzeb (co ciekawe, prowadził też mecz Piasta z Bogdanką w Pucharze Polski, wygrany po dogrywce przez rywali 5:2) usłyszał kilka ostrych słów. Reakcją na to była czerwona kartka dla Tomasa Pesira.
– Było nas kilku, ale ukarał tylko mnie. Już w trakcie meczu dostałem żółtą kartkę. Kiedy spytałem: za co? Usłyszałem: bo cię nie lubię – opowiedział Czech tuż po spotkaniu. Teraz będzie musiał pauzować przynajmniej przez trzy kolejki – jedną za kumulację żółtych i minimum dwie za czerwoną. – Nie obronimy go – martwi się trener.
– Przecież sędzia opisał to zdarzenie w sposób niebywały. Wymyślił "wiązankę”, której Polak by nie stworzył, a co mówić dopiero Czech. Ale z nimi nie ma dyskusji.
– Szkoda Tomka, nie mamy do niego żadnych pretensji. On taki jest, impulsywny i waleczny – dodaje Veljko Nikitović.
– Trudno w takiej sytuacji utrzymać nerwy na wodzy. Od kiedy jestem kapitanem, po raz pierwszy zdarzyło mi się, abym nie podał sędziemu ręki. Tym razem zwyczajnie nie mogłem. Z szyderczym uśmiechem na twarzy robił nam krzywdę. To było złodziejstwo. Do momentu rzutu karnego Piast nie był w stanie nam nic zrobić. Ta decyzja odwróciła mecz do góry nogami. Ciężko grać w jede-nastu na czternastu.
Mimo to do ostatniego kwadransa udawało się utrzymywać korzystny wynik. Trafne okazały się roszady w zespole. Bardzo dobrze w środku pola grali Nikitović i Dawid Sołdecki.
– Niestety, to już kolejny mecz na wyjeździe, kiedy przeszkadzają nam sędziowie. W Świnoujściu wyrzucił Pawła Magdonia, zamiast Ivana Udarevicia. W Gdyni, przy stanie 1:1 był dla nas ewidentny karny. W Szczecinie, gdy było jeszcze 0:0, przeciwnik zagrał w szesnastce piłkę ręką. W po spotkaniu w Bydgoszczy sędzia sam zdawał sobie sprawę ze swoich błędów i nawet potem za to przeprosił. Szkoda, że nie było transmisji z Wodzisławia, może wtedy tak by się nie zbłaźnił – irytuje się Serb.
– Nie chcemy wierzyć w teorie spiskowe, ale wyraźnie ktoś nas nie lubi. W niedzielę arbiter zabrał nam marzenia. Mogliśmy tracić tylko dwa punkty do lidera i rundę zakończyć nawet na pierwszym miejscu. Widocznie komuś Bogdanka nie pasuje w czołówce pierwszej ligi – kończy kapitan "zielono-czarnych”.