Sławomir Nazaruk wrócił do składu po kontuzji w samą porę. To po jego golu Górnik zainkasował trzy punkty. Jednak bramek powinno być znacznie więcej. Niestety, niektórzy zawodnicy gospodarzy ośmieszali samych siebie w marnowaniu dogodnych sytuacji.
Dla "Kapiego” zbrakło nawet miejsca w osiemnastce meczowej. Mirosław Jabłoński zdecydował się tym razem na ustawienie z dwoma napastnikami – Nildo i Tomasem Pesirem.
Na bokach natomiast wyszli Sławomir Nazaruk oraz Adrian Paluchowski. I to ten ostatni ponownie dał popis nieskuteczności.
W 8 min po kontrataku i podaniu od Nazaruka był sam przed Jackiem Gorczycą, ale nic z tego nie wyszło, bo o mały włos przewróciłby się na piłce. Natomiast trzy minuty później kopnął za słabo, aby myśleć o powodzeniu. A potem jeszcze nie potrafił kopnąć do siatki nawet z pozycji spalonej.
W swoich poczynaniach nie był jednak osamotniony. Także Nildo postanowił zapaść w pamięci kibiców. W 40 min Brazylijczyk ładnie uderzył lewą nogą obok słupka, ale jego prawdziwa chwila miała nadejść dopiero po przerwie.
Druga połowa rozpoczęła się źle dla gości, bo drugą żółtą kartką został ukarany Jacek Kowalczyk. Niestety, rzutu wolnego podyktowanego za faul obrońcy Katowic nie potrafił celny strzałem wykończyć Mariusz Zasada.
Od tej pory gospodarze zaczęli też tracić czas. Grali wolno, przewidywalnie i w żaden sposób nie umieli zagrozić bramce gości.
Zmieniło się to w 66 min. Po dośrodkowaniu Daniela Bożkowa główkował Tomas Pesir, ale Gorczyca poradził sobie z tym strzałem.
Wobec dobitki Nazaruka był już jednak bezradny. Dwie minuty potem mogło być po meczu, kiedy po podaniu Nildo w dogodnej okazji znalazł się Paluchowski. Efekt był ten sam, co w pierwszej części – pudło.
Kiedy boisko opuszczał Nazaruk, Mirosław Jabłoński usłyszał porcję gwizdów. Wszyscy spodziewali się zejścia "Palucha”, którego doczekali się dopiero w 83 min. A w końcówce pierwszoplanową postacią został Nildo.
Już w doliczonym czasie otrzymał piłkę od Rafał Niżnika, minął Gorczycę i kiedy miał przed sobą pustą bramkę, okazał się od niej… gorszy. Trafił w słupek. Brazylijczyk nie mógł uwierzyć, to była świetna parodia futbolu.
Jednak to nie wyczerpało przykrości dla niego. Choć po minucie Nildo był nawet najszczęśliwszym człowiekiem w Łęcznej, kiedy na raty, głową pokonał wreszcie bramkarza "Giełdy”. Niestety, radość Nildo trwała tylko moment.
Bo Rafał Greń po konsultacji z bocznym arbitrem uznał, że napastnik Górnika pomagał sobie ręką. Dobrze przynajmniej, że niedługo potem zakończył również mecz.
Górnik Łęczna – GKS Katowice 1:0 (0:0)
1:0 – Nazaruk (66)
SKŁADY
Górnik: Prusak – Bożkow, Benevente, Sołdecki, Zasada – Paluchowski (83 Kazimierczak), Bartoszewicz, Miloseski (80 Niżnik), Nazaruk (72 Zuber) – Nildo, Pesir
Katowice: Gorczyca – Olkowski (30 Sroka), Kowalczyk, Napierała, Niechciał – Piechniak (74 Sobotka), Plewnia, Hołota, Goncerz – Kaliciak (51 Cholerzyński), Pitry
Żółte kartki: Bożkow, Benevente, Nazaruk, Bartoszewicz (Ł) – Olkowski, Kowalczyk, Plewnia, Goncerz, Pitrym (K).
Czerwona kartka: Kowalczyk 49 (za drugą żółtą).
Sędziował: Rafał Greń (Rzeszów).
Widzów: 1500.
Nazaruk: Nie można mylić dnia z nocą
– Z jednej strony to cieszy, a z drugiej martwi. Bo młodzież powinna naciskać mocniej (śmiech).
• Jak widać, niektórych trudno zastąpić.
– Bez przesady. Dobrze, że akurat mnie udało się znaleźć pod bramką i skierować piłkę do siatki. Dało nam to trzy punkty i to jest najważniejsze.
• Końcówka była nerwowa. Znowu było sporo sytuacji i znowu niewykorzystanych.
– Zgadza się, bo sytuacji mieliśmy faktycznie sporo. Goli powinno być znacznie. Nie można mylić dnia z nocą i udawać, że jest inaczej. Powinniśmy spokojnie czekać na ostatni gwizdek, a zamiast tego była nerwówka. Jednak nasi kibice chyba już to polubili (śmiech).
• Nie był pan rozgoryczony zejściem z boiska?
– Sam poprosiłem o zmianę. Byłem po kontuzji i odczuwałem już dolegliwości. Dlatego wolałem nie pogarszać tego stanu.
• Chyba trochę więcej można było spodziewać się po zespole gości.
– Mam podobne odczucia. Oglądaliśmy skrót meczu Katowic z Wartą, w którym pokazali, że potrafią grać w piłkę i to twardo. W tamtym spotkaniu mieli sporo okazji, ale u nas nie udało im się stworzyć zagrożenia.
• Nad waszymi napastnikami ciąży jakieś fatum? Nildo nie trafił nawet do pustej bramki.
– Strzelił bramkę, ale sędzia dopatrzył się zagrania ręką. Spokojnie, myślę, że w następnym meczu już się odblokuje.
• Jeden z zawodników powiedział, że zwycięstwem z Katowicami kupicie sobie tydzień spokoju. Rzeczywiście atmosfera w klubie była już mocno napięta?
– Zawsze tak jest po porażkach, to chyba nawet normalne. Ale ten spokój będzie znacznie krótszy. Już w środę zagramy mecz w Pucharze Polski z Wigrami Suwałki i chcemy go wygrać. Jak nam się to uda, może do Łęcznej przyjedzie jakiś zespół z ekstraklasy. Byłaby to frajda dla naszych kibiców.