W niedzielę Górnik Łęczna gra w Stróżach. Licząc od wyjazdu do Bełchatowa, „zielono-czarni” nie potrafią wygrać już od trzech kolejek
Licznik zatrzymał się na szóstce i remisie w Bełchatowie. Ale później PZPN przełożył spotkanie z Arką i w nieźle funkcjonującym mechanizmie coś się zacięło.
Przerwa wybiła łęcznian z rytmu i w efekcie znaleźli się na przeciwległym biegunie. Licząc od wyjazdu do Bełchatowa, „zielono-czarni” nie potrafią wygrać już od trzech kolejek. Może nic w tym jeszcze strasznego, jednak gorzej, gdy popatrzy się styl gry zespołu.
O ile podział punktów z prowadzącymi w tabeli bełchatowianami każdy wziąłby w ciemno, o tyle porażka z Energetykiem ROW Rybnik była jak najbardziej zasłużona, a na ostatni remis u siebie z Dolcanem Ząbki też nikt nie ma prawa narzekać.
Każdy chciałby, żeby sędziowie dyktowali im takie rzuty karne, jak ostatnio gospodarzom. Po meczu z Dolcanem na pochwały zasłużył chyba tylko Sergiusz Prusak. W dodatku bramkarz był też najlepszym graczem na placu w Rybniku.
Trener Szatałow zbudował drużynę opartą na doświadczonych zawodnikach, mających za sobą występy w ekstraklasie. Jednak pierwsza liga to całkiem inna rzeczywistość. Tutaj nikt nie zwraca uwagi na nazwiska. Bez biegania, walki, zaangażowania trudno marzyć o dobrych wynikach.
Szkoleniowiec Dolcanu Robert Podoliński wprowadził na boisko nieznanego Kamila Mazka i ten 19-latek zasiał postrach w międzynarodowej defensywie łęcznian, kierowanej przez Macieja Szmatiuka.
W dodatku po raz kolejny zawiedli skrzydłowi, niewiele pozytywnego można powiedzieć też o grze Tomasza Nowaka i Pawła Zawistowskiego, od których w dużej mierze zależy siła ofensywa.
W efekcie Łukasz Zwoliński, osamotniony w ataku, bez odpowiedniego wsparcia niewiele mógł wskórać. Akcje jakie udało się stworzyć były raczej dziełem przypadku, niż wypracowanych i przemyślanych rozwiązań na treningach. Poza tym nic nie wniosły zmiany.
Mimo to wśród rezerwowych powoli może narastać frustracja, bo Szatałow przywiązuje się do nazwisk, a niektórzy piłkarze desygnowani przez niego do wyjściowego składu wcale nie prezentują wysokiej formy. W Stróżach w końcu będzie musiał dokonać roszady, bo za żółte kartki odpocznie Julien Tadrowski.
Kolejarz to niewygodny rywal. W ubiegłym sezonie rozbił u siebie łęcznian 3:0. Przed tygodniem zespół Przemysław Cecherz przegrał w Legnicy, kończąc serię siedmiu meczów bez porażki, w których stracił tylko jednego gola. Dlatego przed Górnikiem ciężka przeprawa. I jeśli zakończy się dobrze, będzie można mówić tylko o zadyszce, a jeśli źle, to już o jakimś kryzysie.