ROZMOWA z Veljko Nikitoviciem, kapitanem Górnika Łęczna
– Jechaliśmy na ten mecz wyłącznie po zwycięstwo. Cały tydzień przygotowywaliśmy się do gry w trudnych warunkach, na ciężkim boisku. I to się potwierdziło, nawierzchnia płyty w Stróżach była bardzo słaba. Dlatego nie nastawialiśmy się tam na dobrą grę i styl, cel uświęcał środki.
• To był ciężki tydzień?
– Byliśmy źli na siebie, bo przecież od trzech spotkań nie potrafiliśmy zwyciężyć. Nie udawaliśmy, że nic się stało. Mocno walnęliśmy się w piersi, licząc na przełamanie z Kolejarzem. I to się udało.
• A zatem to była tylko zadyszka.
– Może nawet wypadek przy pracy. Wpadliśmy w mały dołek, byliśmy dziwnie „zamuleni”, ale mam nadzieję, że to już bezpowrotnie zostawiamy za sobą.
• Po wynikach widać, że trudno jest ustabilizować formę i pewnie punktować z kolejki na kolejkę.
– Ta liga jest wyrównana, w której każdy może wygrać z każdym. To już trochę wyświechtane powiedzenie, często powtarzane i z każdej strony, ale tak rzeczywiście jest. Popatrzmy również na inne drużyny. Przecież Bełchatów miał być murowanym faworytem do awansu, a w tej kolejce znowu nie wygrał u siebie, tym razem z beniaminkiem Energetykiem. Nie ma takich drużyn, które mogłyby konsekwentnie zdobywać punkty. Choć każdy tego chce. My też o tym marzymy, aby wygrać w kilku kolejkach po rząd i złapać luz.
• Szansa na większy luz pojawia się w najbliższych dwóch meczach, które zagracie u siebie. Najpierw do Łęcznej przyjedzie Puszcza, a później Arka. W tej chwili awansowaliście na piąte miejscu i jest okazja, aby w czołówce usadowić się już na dobre.
– Najwyższy czas, aby tak się stało. Ostatnio tylko zremisowaliśmy u siebie w Dolcanem, więc trzeba znowu dać radość swoim kibicom. Najważniejsze jest zwyciężanie, ale w domu trzeba to podpierać także dobrą grą.