Po ostatniej kolejce oba zespoły miały fatalne nastroje. Łęcznianie przegrali z ŁKS Łódź, tracąc dwa gole w doliczonym czasie, a KSZO został rozbity przez Wartę. Dlatego w sobotę ani jedni ani drudzy nie mogą pozwolić sobie na stratę punktów. Bo może ich to drogo kosztować.
W piątej serii KSZO został brutalnie sprowadzony w Poznaniu, gdzie uległ Warcie aż 1:6. Po tej porażce w szatni doszło do emocjonalnej rozmowy. Szkoleniowiec z Ostrowca zaczął nawet zastanawiać się, czy nie są potrzebne roszady, w tym wprowadzenie "nowej miotły”. Jednak prezes klubu Piotr Zieliński stanowczo stwierdził, że żadnych zmian na ławce trenerskiej nie będzie.
Czy tak samo będzie po konfrontacji z GKS? – Jeśli chcemy się utrzymać, to w najbliższym meczu musimy wygrać – podkreśla Czesław Jakołcewicz w rozmowie z "Echem Dnia”.
– GKS Bogdanka to dobry i groźny zespół. Oglądałem ich w spotkaniu z ŁKS Łódź i pokazali się z bardzo dobrej strony. Zimą zostali wzmocnieni, między innymi Tomaszem Nowakiem i Pawłem Sasinem, a to przecież zawodnicy ograni w ekstraklasie. To personalnie mocna drużyna, ale my nie mamy wyjścia. Z Piastem sobie poradziliśmy, to i z Bogdanką musimy. W przeciwnym razie nasza sytuacja stanie się dramatyczna.
Przed sobotnim spotkaniem trener Jakołcewicz może dokonać małych zmian w składzie. Zanosi się na to, że na środku obrony u boku Serba Nikoli Kolarova wystąpi Radosław Kardas, zamiast Michała Trzeciakiewicza. Niewiadomo też, czy w bramce nadal będzie stał Tomasz Dymanowski. W rezerwie jest kolejny Serb – Goran Cokorilo. Ponadto kłopoty zdrowotne ma Pape Samba Ba.
Pomimo porażki z ŁKS, w drużynie Mirosława Jabłońskiego nie zanosi się na ruchy. Za czerwoną kartkę musi pauzować Tomas Pesir, a kontuzja pleców nadal wyklucza Veljko Nikitovicia.
Jednak obu zabrakło w wyjściowym składzie już w minioną sobotę. I jeśli gdzieś może nastąpić zmiana, to chyba tylko na boku pomocy. Bo na swoją szansę czeka doświadczony Sławomir Nazaruk.