Jeśli w tym "szaleństwie” jest jakaś metoda, to w sobotę Górnik powinien dopisać siebie trzy punkty. Dlaczego? Bo gra u siebie. W tym sezonie "zielono-czarni” są na razie bardzo regularni. Wszystko przegrywają na wyjazdach i wszystko zwyciężają w Łęcznej.
Gdyby mieli lepiej nastawione celowniki, to pewnie teraz o łęcznianach rozpisywałby się gazety i portale internetowe, a nie o Podbeskidziu, które w pięciu kolejkach zdobyło piętnaście bramek! Górnik natomiast zdołał tylko "wydusić” dwie skromne wygrane nad Niecieczą oraz GKS Katowice.
I jeśli Adrian Paluchowski, Nildo i Tomas Pesir nie zrobią wreszcie użytku z dogodnych sytuacji, to dziś także zapachnie nerwową końcówką.
Na pocieszenie dla gospodarzy, jeszcze gorsi w wykańczaniu okazji są ich rywale. KSZO dotychczas strzelił tylko jednego gola. W poprzednim spotkaniu z Wartą, piłkarze z Ostrowca powinni prowadzić do przerwy przynajmniej różnicą trzech goli. Sztuką było zaprzepaszczenie tych okazji, a podopiecznym Czesława Jakołcewicza jednak się udało.
W efekcie przegrali 0:1, choć w ich składzie wystąpił już Damian Nawrocik. – Musimy poprawić skuteczność, bo tylko wtedy będziemy zdobywać punkty. Górnik Łęczna ma w składzie zawodników ogranych w ekstraklasie, ale mam nadzieję, że my też pokażemy się z dobrej strony i powiększymy swój dorobek punktowy.
Przeciwnik ma mocny skład, dysponuje szeroką kadrą, ale na razie ten zespół nie gra tak, jak powinien. Dla nas i dla rywala jest to bardzo ważny mecz. Jedziemy, żeby nie przegrać. Dla nas każdy punkt jest na wagę złota – powiedział na łamach "Echa Dnia” szkoleniowiec KSZO.
Dziś gospodarze powinni wrócić do ustawienia 4-4-2, z dwoma napastnikami. Tak już zagrali z GKS Katowice i byli stroną dominującą.
– Czy z KSZO będę się nudził w bramce? Nie mam nic przeciwko temu – odpowiada Sergiusz Prusak. – O punkty nie będzie łatwo, goście potrafią się bronić, ale mam nadzieję, że nasi napastnicy wreszcie do odblokują. My musimy zaatakować. Czas się przełamać i zwyciężyć trochę wyżej, niż 1:0 – dodał.