Fot. Jakub Cisek
W letniej przerwie Pogoń opuścił trener Paweł Babiarz, który w minionym sezonie utrzymał beniaminka w rozgrywkach. Młody szkoleniowiec przeniósł się do Górnika Łęczna, gdzie został asystentem Macieja Grzywy w drugiej drużynie. Niespodziewanie ze względu na sprawy osobiste musiał wrócić jednak w rodzinne strony.
Prawdopodobnie to uratowało Pogoń, bo dwa tygodnie przed rozpoczęciem rozgrywek zespół nie wznowił jeszcze treningów. Babiarz skrzyknął ekipę, rozpoczął przygotowania i po chwili cieszył się z pierwszego zwycięstwa. A potem drugiego, trzeciego, czwartego i piątego. Pogoń stała się rewelacją rundy i na dobre rozsiadała się w fotelu lidera. Potrafiła pokonać Igros Krasnobród, Sokól Zwierzyniec czy Koronę Łaszczów. Potem przyszedł jednak kryzys. Zespół przestał gromadzić punkty i stopniowo osuwał się w dół tabeli. Z dziewięciu kolejnych spotkań wygrał tylko jedno, a rundę zakończył wstydliwym 1:4 z ostatnią w tabeli Olimpią Miączyn.
– Szczerze mówiąc spodziewałem się, że może tak być. Może nie, że ta degrengolada będzie tak wielka, ale jednak była nieunikniona. W pierwszych meczach, bezpośrednio po powrocie z urlopów, jechaliśmy na świeżości. Później jednak złapaliśmy zadyszkę, zaczęło brakować nam sił. Do 60 minuty z każdym walczyliśmy jak równy z równym, później rywale grali, my staliśmy – tłumaczy Babiarz.
W sumie jesienią Pogoń wywalczyła 20 punktów i zakończyła rundę na dziesiątym miejscu. Jeżeli wiosną nie będzie potrafiła przerwać fatalnej passy dziewięciu kolejnych meczów bez wygranej i w dalszym ciągu będzie przegrywała kolejne mecze, może być jej ciężko o utrzymanie w rozgrywkach.
– Nie ma takiej możliwości. Przez całą zimę będę z zespołem i ja już przypilnuję, żeby wszyscy sumiennie przepracowali okres przygotowawczy. Jeśli to się uda, jeśli solidnie popracujemy, wiosną znowu będziemy groźni dla wszystkich. Powinniśmy być mocni, nawet na czołówkę ligi – przekonuje Babiarz,