Azoty Puławy pokonały w rewanżu NMC Powen Zabrze 32:25. Tym samym podopieczni Marcina Kurowskiego zajęli piąte miejsce w PGNiG Superlidze.
Trener Kurowski miał duży ból głowy, bo aż sześciu graczy narzekało na zdrowie. Ostatecznie udało się postawić na nogi dwóch zawodników: Mateusza Przybylskiego i Krzysztofa Tylutkiego.
Od początku meczu widać było, że gospodarzom bardzo zależy na odrobieniu strat. Ich akcje czasami powstrzymywali rywale, a czasami… służby medyczne, które regularnie musiały interweniować. Gra była twarda.
Gdy wydawało się, że szczypiorniści z Puław są na dobrej drodze do wywalczenia piątego miejsca, na parkiet wszedł Sebastian Kicki. Golkiper przyjezdnych bronił jak w transie, dzięki czemu jego koledzy doprowadzili do remisu. Do końca pierwszej połowy Azotom udało się jednak ponownie wyjść na prowadzenie.
Po przerwie obraz gry wyglądał podobnie – puławianie przeważali, choć ich prowadzenie momentami było poważnie zagrożone. Pod koniec spotkania udało im się jednak znacząco odskoczyć od przeciwników, którzy wyglądali na gorzej przygotowanych kondycyjnie.
Warto wspomnieć, że w tym sezonie puławianom już po raz drugi udało się odrobić straty w dwumeczu z Powenem. Wcześniej takiej sztuki dokonali w ćwierćfinale Pucharu Polski. W Zabrzu Azoty przegrały 30:33, ale u siebie zwyciężyły 30:26.
Inną ciekawostką jest fakt, że dzisiejsze spotkanie było dla Azotów dwusetnym występem w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Azoty Puławy - NMC Powen Zabrze 32:25 (14:13)
Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski - Zinczuk, Kus, Tylutki, Płaczkowski, Bałwas, Masłowski, Łyżwa, Gowin, Kowalik, Witkowski.
NMC Powen: Banisz, Kicki - Bushkov, Rumniak, Nat, Niedośpiał, Droździk, Stodko, Marhun, Lasoń, Mokrzki, Kryszeń, Piątek.
Widzów: 600.
Sędziowie: S. Pelc, J. Pretzlaf (Rzeszów).