Sytuacja akademików jest do nie pozazdroszczenia, AZS AWF z dziesięcioma porażkami na koncie zamyka tabelę I ligi. Do bezpiecznej dziewiątej lokaty brakuje czterech punktów. Dlatego bialczanie muszą zacząć wygrywać, bo degradacja stanie się faktem na długo przed zakończeniem rozgrywek.
Kiedy skończył się remont hali w Białej Podlaskiej drużyna trenera Leszka Siejwy spisywała się bowiem równie fatalnie.
Czy akademików stać na opuszczenie ostatniego miejsca? Kierownik drużyny Wojciech Horeglad unika jasno brzmiącej odpowiedzi:
– Nie dopisujemy punktów już na początku. Dla nas liczyć się będzie każdy kolejny mecz, a na pierwszy plan wysuwa się sobotnie spotkanie z Gwardią Opole. Musimy do niego podejść z pełną koncentracją i zagrać najlepiej jak umiemy.
Okres przygotowawczy przebiegał zgodnie z planem. Jedyne co martwi, to kontuzje Tomasza Kuli, Grzegorza Fryca i Przemysława Paczkowskiego – mówi kierownik.
W przerwie zimowej zespół rozegrał pięć spotkań kontrolnych. W turnieju o Puchar Burmistrza warszawskiej Ochoty bialczanie zajęli ostatnie miejsce, wygrywając z SPR Końskie i przegrywając z KPR Legionowo oraz AZS UW Warszawa. W miniony weekend zmierzyli się Krononem Grodno z ekstraklasy białoruskiej (wygrana 33:19 i remis 31:31).
O tym czy bialczanie zachowają ligowy byt praktycznie zadecydują cztery najbliższe spotkania. W ciągu miesiąca do Białej Podlaskiej zawitają: Gwardia Opole, Olimpia Piekary Śląskie, Piotrkowianin Piotrków Trybunalski i MTS Chrzanów.
Można zdobyć aż osiem punktów i odbić się od dna. Kolejne porażki ostatecznie pogrążą beniaminka I ligi. Klubu nie stać na transfery i wzmocnienie składu, utrzymanie mogą zapewnić tylko zawodnicy znajdujący się obecnie w składzie.
Albo się zatem przebudzą, grając na miarę swoich możliwości co powinno wystarczyć do uniknięcia degradacji, albo będą musieli się pogodzić z faktem, że ich przygoda z zapleczem ekstraklasy trwała tylko sezon.