Marek Motyczyński nie jest już trenerem Azotów Puławy. Taką decyzję podjął zarząd klubu. Pierwszy tegoroczny trening szczypiornistów poprowadzi w poniedziałek o godz. 17, mający uprawnienia trenerskie, prezes klubu Jerzy Witaszek.
Były szkoleniowiec przepracował w Puławach pół roku. Pod jego kierunkiem drużyna w 16 ligowych spotkaniach zdobyła 18 punktów, odnosząc osiem zwycięstw, dwa remisy i sześć porażek, zajmując piątą pozycję w tabeli. Na sześć kolejek przed końcem rundy zasadniczej siódemka z Puław traci do wicelidera Wisły Płock tylko cztery punkty.
– Z wyniku jestem zadowolony, to dobra pozycja wyjściowa przed decydującą rozgrywką – uważa Marek Motyczyński. Dlaczego zatem pożegnał się z pracą, choć kontrakt miał do czerwca tego roku?
– Nie czuję się upoważniony do podania przyczyn rozwiązania umowy z trenerem Motyczyńskim – mówi Jerzy Witaszek, prezes Azotów.
– To decyzja zarządu, o której poinformowaliśmy szkoleniowca 30 grudnia. Dzień później miał ponownie pojawić się w klubie celem rozwiązania kontraktu i rozliczenia się z nami. Do niedzieli tego nie uczynił.
Takiej decyzji zarządu były szkoleniowiec się nie spodziewał, choć wydaje się, że na linii trener – prezes klubu, mogło iskrzyć znacznie wcześniej. Z niezadowoleniem zarządu, obligowanego przez sponsora, spotkały się trzy kolejne porażki ze Śląskiem Wrocław, MMTS Kwidzyn i Chrobrym Głogów.
Mały entuzjazm wywołał także remis w Olsztynie, czy skromne wygrane na swoim parkiecie z Nielbą Wągrowiec, AZS AWFiS Gdańsk i Zagłębiem Lubin. Gwoździem do trumny była pewnie także zaskakująca porażka w Zabrzu, z beniaminkiem Powenem, na koniec roku.
– Dysponując takim składem, stać nas na bardziej przekonujące wyniki – uważa prezes.
– Nie wiem, jakie są przyczyny mojego zwolnienia, zawarte w oficjalnym piśmie. Zawsze zatrudniający trenera klub może go zwolnić bez przyczyny, jest przecież jego pracodawcą – dodaje Motyczyński.
– Z tego, co wiem, punktów zapalnych mogło być kilka: nie tak jak potrzeba prowadzone przeze mnie pisemne raporty o pracy poszczególnych zawodników, czy wcześniejsze rozjechanie się piłkarzy na święta. Chyba jednak najważniejszym, mogła być odmienna wizja prowadzenia drużyny. Nauczony 17-letnim doświadczeniem z Francji, interesował mnie przede wszystkim wynik.
Trener buduje drużynę na zaufaniu do zawodników. Nie można, co chwila ingerować w pracę szkoleniowca, nie tak pracuje się za granicą. W poniedziałek zjawię się w Puławach, by zamknąć wszystkie sprawy.
– Decyzja zarządu jest dla nas zaskoczeniem, sam nie wierzę, że to jest prawda. Zaczęliśmy powoli "łapać” wspólny język z trenerem Motyczyńskim, na wyniki potrzeba czasu. Wielokrotnie podkreślał to sam trener kadry Bogdan Wenta, któremu też kiedyś zaufano – przekonuje najlepszy strzelec Azotów Wojciech Zydroń.
Kto poprowadzi Azoty? – Nowego szkoleniowca przedstawimy oficjalnie we wtorek, o godz. 10. Na pewno dzisiejszy trening sam poprowadzę – deklaruje prezes.
Wśród następców Motyczyńskiego wymieniani są Bogdan Kowalczyk, Jarosław Cieślikowski. Co bardziej złośliwi dodają jeszcze nazwisko samego prezesa. – Nic na temat pracy w Puławach mi nie wiadomo – ucina spekulacje Bogdan Kowalczyk. – To byłaby ciekawa propozycja i z pewnością chętnie bym się nad nią poważnie zastanowił – twierdzi Cieślikowski.