To było szalenie istotne spotkanie dla dolnych rejonów tabeli. Spotkanie, którego nie można było przegrać. Ale niestety stało się inaczej. AZS AWF obsunął się na samo dno tabeli, a w dodatku swoje mecze zwyciężyli inni groźni rywale.
Ale później gra akademików wreszcie zaskoczyła. Najpierw zespół Sławomira Bodasińskiego prowadził 4:2, a w 13 min 5:3. Jednak od tej pory miejscowi zaczęli popełniać głupie straty, a Robert Deszczyński nie wykorzystał rzutu karnego. W efekcie rywale w 19 min objęli prowadzenie 7:6, a w 22 min 9:8. Mimo to na przerwę udało się zejść z minimalnym prowadzeniem i takimi samymi nadziejami.
Niestety, druga połowa była rozczarowaniem, choć do postawy w obronie nie można mieć zastrzeżeń. Znacznie gorzej było natomiast w ataku pozycyjnym. Znowu zawodzili rozgrywający, a skrzydłowi w tej odsłonie zaliczyli tylko jedno trafienie (Deszczyński).
Do tego doszło niedokładne wyprowadzanie kontrataków oraz zaprzepaszczenie dwóch karnych (Kacper Żuk i Makaruk). W 47 min, po rzucie Mateusza Dobrowolskiego, było jeszcze 22:21, ale potem zaczął się popis przyjezdnych.
Cztery kolejne gole przesądziły już losy rywalizacji. Szali nie mógł przechylić nawet wracający po kontuzji Arkadiusz Olik, który na parkiecie pojawił się w 38 min i zdążył nawet strzelić cztery bramki. A było to tym bardziej trudne, że w ostatnich 10 minutach bialczanie musieli aż trzykrotnie grać w osłabieniu.
Porażka z Żagwią zakończył pierwszą rundę. Przerwa w rozgrywkach potrwa przeszło miesiąc. Jednak w Białej Podlaskiej ten czas muszą wykorzystać przede wszystkim na wzmocnienie drużyny.
AZS AWF Biała Podlaska - Żagiew Dzierżoniów 25:28 (13:12)
Żagiew: Koch - Pancer 1, Gościłowicz 4, Dziewic 7, Łazor 1, Koprowski, Lebiedziejewski, Borowski 2, Pikus, Jarosz 12, Piotrowicz 1. Kary: 10 minut.
Sędziowali: J. Jarosz (Łódź) i T. Wrona (Kraków). Widzów: 550.