Akademicy objęli prowadzenie 1:0, ale wystarczyło, że Gwardia poprawiła grę w destrukcji i szybko zrobiło się 3:1, a potem 6:3 oraz w 14 min 8:3. To uspokoiło miejscowych.
Za to zespół z Białej Podlaskiej zabrał się do roboty, poderwany do walki przez Zygmunta Kamysa, dwojącego się, a nawet trojącego w defensywie. Miejscowi zaczęli popełniać błędy, pudłowali w kontratakach, a między słupkami AZS AWF kapitalnie spisywał się Sebastian Michalczuk.
W przeciwieństwie do swojego vis-a-vis Sławomira Donosewicza. Dlatego w 26 min było już tylko 11:10 dla opolan. Nic dziwnego, że wreszcie nie wytrzymał ich trener Marek Jagielski, wprowadzając na rozegranie Łukasza Ogorzelca. I ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę. Rezerwowy Gwardii zaliczył dwa przechwyty, wywalczył rzut karny i zdobył sześć goli, popisując się stuprocentową skutecznością.
Jeszcze w końcówce pierwszej części zrobiło się 16:11, a zupełną ochotę do gry przyjezdni stracili tuż po przerwie, kiedy dwa rzut karne obronił Robert Galoch. W 38 min było już 23:13 i po emocjach. Ale nie mogło być inaczej, ponieważ bialczanie w żaden sposób nie mogli poradzić sobie z rozegraniem piłki. W dodatku w 45 min, po kolejnej karze, parkiet musiał opuścić Kamys.
Gwardia Opole - AZS AWF Biała Podlaska 37:22 (16:11)
AZS: Michalczuk, Filipiak - Kamys 3, Prokopiuk 1, Dębowczyk 2, Żuk 4, Kożuchowski - 3, Morąg 2, Fryc 3, Makaruk, Deszczyński 1, Słonicki, Dobrowolski, Olik 3.
Sędziowali: Michał Kopiec (Siemianowice) i Marcin Zubek (Bytom). Kary: Gwardia - 4 min; AZS - 12 min. Widzów: 200.