Kibice, którzy będą chcieli obejrzeć kolejną ligową potyczkę SPR muszą wybrać się do Puław.
To kolejny występ SPR przed puławską publicznością. Poprzednim miał być ligowy mecz z AZS Warszawa. Jednak zamiast walki o punkty fani szczypiorniaka oklaskiwali wewnętrzny sparing lublinianek. Rywalki zrezygnowały z przyjazdu do Puław, tłumacząc się epidemią grypy.
- Tym razem ma być wszystko tak, jak być powinno - śmieje się prezes SPR Asseco Andrzej Wilczek i dodaje: Rywalki nie nawalą. Emocji nie powinno zabraknąć, bo każdego przeciwnika traktujemy niezwykle poważnie. Choć Słupia nie należy do najmocniejszych, zagramy na sto procent. Będą efektowne akcje i świetna zabawa - zapewnia sternik lubelskiego klubu.
Rzeczywiście rywalki ze Słupska nie zaliczają się do ligowych potentatów. W pierwszej konfrontacji lublinianki odniosły na ich parkiecie wysokie zwycięstwo 32:21. SPR w tym sezonie pozostaje niepokonany i z kompletem zwycięstw przewodzi tabeli żeńskiej ekstraklasy.
Porównując potencjały obu ekip faworyt sobotniego spotkania jest oczywisty. - To paradoksalnie nawet lepiej - przyznają w SPR. - Spotkanie potraktujemy jako etap przygotowań do niezwykle ważnego dla nas pucharowego dwumeczu z Byasen Trondhaim (mecze rozegrane zostaną: 7 lutego w Norwegii i 14 lutego w Lublinie - red.) Nie zlekceważymy rywalek, a kibice mogą liczyć na pokaz żeńskiego szczypiorniaka na wysokim poziomie - mówi prezes Wilczek.
W lubelskiej ekipie zapewniają, że na parkiet wybiegnie najsilniejsza kadrowo siódemka. W składzie SPR zabraknie Edyty Malczewskiej, która nadciągnęła więzadło kolanowe i do zajęć wróci dopiero za kilka dni. - Postaramy się wystawić jak najmocniejszy skład. Również w sobotę swoje spotkanie rozegra drugi zespół. Trener Jankowski z pewnością oddeleguje tam młodsze zawodniczki - mówi prezes Wilczek.
Na spotkanie ze Słupią nie będą obowiązywały bilety. - Jedyna opłatą będą słodkości. Prosimy o przyniesienie czekoladek, które tradycyjnie trafia po meczu do dzieci z domu dziecka - prosi sternik SPR.