W ligowej rywalizacji lublinianki jak dotąd nie znalazły sobie równych, a jak będzie w pucharze EHF? - Jesteśmy zdecydowanym faworytem, ale nie będziemy kalkulować. Musimy odebrać im wolę walki już w pierwszym spotkaniu - mówi trener Edward Jankowski.
Stawką dwumeczu ze Szwajcarkami będzie awans do czwartej rundy pucharu EHF. Plan lubelskiej ekipy jest prosty. Ograć rywalki i to najlepiej różnicą kilku goli, tak aby niedzielny mecz rewanżowy był już zwykłą formalnością. - Nie będziemy kalkulować. Nie chciałbym przypominać, że już raz zlekceważyliśmy rywalki, a później młody holenderski Quintus spuścił nas za pucharową burtę - przestrzega szkoleniowiec SPR.
Dla lublinianek sobotnie spotkanie będzie rozpoznaniem walką. - Bo o rywalkach wiem naprawdę niewiele. Mieliśmy otrzymać płyty z występami Brühl, ale jakoś do nas ostatecznie nie dotarły - mówi trener Edward Jankowski i dodaje: Analizujemy suche statystyki.
Brühl to aktualny mistrz Szwajcarii, podobnie jak my wygrywa wszystko w swojej lidze. Wiemy, że to młoda drużyna, złożona głównie z dwudziestolatek. Rozpoznaliśmy ich najmocniejsze punkty, wśród nich szczególną uwagę musimy poświęcić zawodniczce występującej na lewej połówce rozegrania - uważa Jankowski.
W składzie mistrzyń Polski zabraknie Agnieszki Tydy. - Niestety w jej przypadku prognozy są bardzo pesymistyczne. Wygląda na to, że z umiejętności Agnieszki nie skorzystamy jeszcze bardzo długo. Kontuzja barku jest poważniejsza niż myślałem, nie wykluczamy, że będzie musiała poddać się operacji - mówi Jankowski. Do drużyny powróci za to Dorota Malczewska, choć wciąż narzeka na ból ścięgien Achillesa.
Zachęcamy, przyjdźcie na mecz i pomóżcie nam swoim dopingiem - apelują lubelskie zawodniczki, które liczą, że hala na Globusie zapełni się jutro po brzegi, tym bardziej, że cena biletów nie jest zbyt wygórowana (12 zł normalny, 8 zł ulgowy). Jest również wariant dla leniwych. Bezpośrednią transmisję ze spotkania przeprowadzi Telewizja Lublin.