Udanie powrócili na ligowe parkiety szczypiorniście puławskich Azotów. Pod okiem trenera Bogdana Kowalczyka gospodarze nie dali żadnych szans Śląskowi Wrocław. Przekonująca wygrana 33:23 w pełni zrekompensowała nieoczekiwaną porażkę z pierwszej rundy.
Nic dziwnego, że chwilę wcześniej (przy 7:1), szkoleniowiec gości Tadeusz Jednoróg, skorzystał z przysługującej mu przerwy w grze. Reprymenda trenera poskutkowała, choć nie bez znaczenia była też chwilowa obniżka skuteczności gospodarzy.
– Złapaliśmy zadyszkę, choć byliśmy bardzo zmotywowani i żądni zwycięstwa – tłumaczy Remigiusz Lasoń. – Mieliśmy problemy z wejściem w ten mecz i zanim się obejrzeliśmy, przegrywaliśmy już bardzo wysoko – dodaje rozgrywający Śląska Mariusz Gujski.
Zanim na parkiecie rozgorzała walka obu drużyn o ligowe punkty publiczność owacyjnie przywitała reprezentanta Polski i uczestnika mistrzostw Europy w Austrii, Piotra Wyszomirskiego. Bramkarz Azotów otrzymał też upominek od klubowych działaczy. Na "Wyszu” postawił także powracający na trenerską ławkę Azotów Bogdan Kowalczyk, wystawiając go w siódemce. Kadrowicz obronił jedenaście rzutów gości, skutecznie odbierając im ochotę do gry. Mimo to, wrocławianom udało się przed przerwą zmniejszyć straty tylko do jednej bramki.
W drugiej odsłonie w bramce Azotów pojawił się Maciej Stęczniewski. – Cieszę się, że trener mi zaufał i dał szansę. Nasza dobra obrona oraz szybkie i skuteczne kontry przypieczętowały zwycięstwo – mówi "Stenia”.
Na kwadrans przed końcem nikt nie mógł być pewien wygranej, miejscowi prowadzili tylko 23:22. Do tego jeszcze nie najlepiej prezentowali się sędziowie meczu. Para z Gdańska podejmowała często, niezrozumiałe i kontrowersyjne decyzje. Nie zrażeni tym gospodarze sprężyli się i w ciągu ośmiu minut (od 47 do 55) rzucili, przeważnie po kontrach, sześć goli, nie tracąc żadnego. – Dobra postawa Maćka w bramce, pomogła nam grać z kontry – dodaje Wojciech Zydroń.
Azoty Puławy - Śląsk Wrocław 33:23 (15:14)
Śląsk: Stachera, Banisz, Schodowski – Tórz 5, Kłos, Marciniak, K. Sadowski 1, Gujski 6, Haczkiewicz 2, Swat 4, Garbacz, Piętak 5. Kary: 8 minut.
Sędziowali: Paweł Kaszubski i Piotr Wojdyr (obaj z Gdańska). Widzów: 550.