Podczas dwóch meczów kontrolnych z Azotami Puławy Sławomir Szmal zachwycał puławskich kibiców swoimi paradami. Popularny „Kasa” w dużej mierze przyczynił się do wygranych wicemistrzów Polski. Po spotkaniach reprezentanta kraju otaczał tłum, każdy chciał zdobyć autograf piłkarza, zrobić pamiątkowe zdjęcie. Golkiper nikomu nie odmówił.
– Nie mam z tym najmniejszych problemów. Bardzo lubię dzieci, kibiców. Rozdanie kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu autografów lub pozowanie do zdjęcia nie stanowi dla mnie kłopotu. To ewidentnie czysta przyjemność.
• Zadomowił się pan już w Polsce?
– Mówiąc szczerze, to jeszcze nie zdążyłem. Wróciłem do kraju po ośmiu latach. Od powrotu, cały czas towarzyszy mi ciągła bieganina. Na każdym kroku jest coś nowego do zrobienia. Treningi przeplatają się z tysiącami spraw. Obecnie jestem na etapie załatwiania mieszkania. Mam nadzieję, że niebawem wszystko opanuję i już spokojnie oddam się wyłącznie mojej pracy.
• Wielu twierdzi, że polscy zawodnicy, którzy grając za granicą ustawili się finansowo, wracają do polskich klubów na spokojną sportową emeryturę. Z panem też tak jest?
– Jeśli ktoś tak ocenia, to bardzo mnie krzywdzi. Na pewno nie przyszedłem do Kielc po to, by spokojnie przejść na emeryturę. Jeśli trafi się interesująca propozycja z zagranicznego klubu, na pewno ją rozważę, a w dalszej perspektywie wyjadę.
• Andrzej Marszałek, bramkarz Wisły Płock, kończył czynne uprawianie piłki ręcznej w wieku 42 lat. Bramkarz im starszy, tym lepszy?
– W październiku skończę 33 lata. Jestem w wieku najbardziej optymalnym dla bramkarzy. Sądzę, że tak długo jak Andrzej, nie będę występował na parkiecie. Nie pozwoli mi na to zdrowie.
• Czy najlepszy piłkarz ręczny świata w roku 2009 ma jeszcze nad czym pracować?
– Na naukę nigdy nie jest za późno. Na treningach wciąż ćwiczę nowe elementy obrony. Sądzę, że jeszcze nie jednego kibica zaskoczę swoimi paradami.
• Trener Vive Targów Kielce Bogdan Wenta jest chyba bardziej spokojny mając w kadrze Sławomira Szmala…?
– Kielecka bramka zawsze była mocna. Taka opinia szkoleniowca bardzo mnie cieszy. Naszej drużynie potrzeba przede wszystkim spokoju i czasu na zgranie. Ktoś zobaczy na nasz skład, a w nim same indywidualności: Grzegorz Tkaczyk, Mariusz Jurasik, Michał Jurecki, Sławomir Szmal, Denis Buntić i inni. To musi być zgrany kolektyw. Cały zespół, jako doskonale funkcjonująca drużyna, musi być jedną wielką indywidualnością.
• Zawodnik Azotów Piotr Wyszomirski był pana zmiennikiem na ostatnich mistrzostwach Europy w Austrii i świata w Szwecji. Rośnie panu następca i konkurent.
– Zdążyłem się już o tym wiele razy przekonać. Piotrek ma ogromne możliwości i spory potencjał. Pokazał to w reprezentacji, grając bardzo dobre mecze, choćby na ostatnich ME z Francuzami. Aby mógł się dalej rozwijać, musi wyjechać do najlepszej ligi świata – Bundesligi. Im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla niego.
• Ma pan na myśli tzw. średniaka Bundesligi, czy raczej któryś z klubów czołówki?
– Polska liga jest mało znana na zachodzie, jesteśmy trochę egzotyczni dla ligi niemieckiej. By trafić do czołowego klubu Bundesligi trzeba mieć niesamowite szczęście. Każdy z Polaków, jak także, przeszedł znacznie dłuższą drogę. Do najlepszych trafia się dopiero po pewnym czasie. W tej chwili Piotrek jest już znany na zachodzie, wyrobił sobie nazwisko. Trzeba teraz umożliwić mu grę w jednej z drużyn najwyższej ligi w Niemczech.
• Pewnie w tej sprawie Piotrek prosił pana o pomoc…
– Niech to pozostanie już między nami.