Dzisiejszym meczem z Ruchem Chorzów szczypiornistki SPR Lublin zakończa sezon zasadniczy. Bez względu na wynik nasze zawodniczki przystąpią do fazy play-off z drugiej pozycji. To sytuacja niespotykana od dawna.
– Teraz uważnie patrzymy w dół tabeli, bo w pierwszej rundzie play-off możemy spotkać się z Politechniką Koszalińską lub Startem Elbląg. Osobiście wolałabym ten drugi zespół, bo jest nieco bliżej Lublina. A wiadomo, że liczne podróże są niezwykle męczące i odbijają się na naszej formie – tłumaczy Małgorzata Sadowska, bramkarka SPR.
Trener Grzegorz Gościński ma jednak coraz mniejsze pole manewru, ponieważ kontuzje wyłączyły z gry Małgorzatę Majerek i Sabinę Włodek. Pierwsza ma problemy z łokciem, a druga z łękotką.
– Teraz to jeszcze nas nie przeraża. Ich brak będzie mocniej odczuwalny w spotkaniu z Randers HK. To znakomite zawodniczki, które wiele wnoszą do zespołu. Liczę jednak, że zmienniczki staną na wysokości zadania. Marzy nam się awans do półfinału Pucharu EHF, ale by to zrobić, musimy zagrać z maksymalnym zaangażowaniem – tłumaczy Małek.
Zanim jednak dojdzie do tej konfrontacji, lublinianki zagrają z Ruchem Chorzów. – Ślązaczki to niewygodny rywal. Dziewczyny zawsze walczą do końca i nie można sobie pozwolić przy nich nawet na chwilę dekoncentracji – wyjaśnia Małek. – Musimy zgarnąć dwa "oczka', bo ostatnio gubiłyśmy zbyt dużo punktów – dodaje lubelska bramkarka.
Jej występ w dzisiejszym spotkaniu nie jest jednak do końca pewny. Niewykluczone, że popularna "Ryba” zamiast z Ruchem wystąpi w drużynie rezerw, która zmierzy się w derbowym pojedynku z AZS UMCS Lublin.
– Moją ambicją jest gra w ekstraklasie, a nie w pierwszej lidze. Jednak, jeżeli trener postanowi, że mam zagrać w drugim zespole, to nie ma problemu. W pierwszej drużynie znajdują się trzy bramkarki i rotacja jest naturalną sprawą – wyjaśnia Sadowska.