W meczu rewanżowym drugiej rundy kwalifikacji Ligi Europejskiej Azoty Puławy zmierzą się na wyjeździe z RK Nexe Nasice. Pierwszy gwizdek spotkania w Chorwacji o godz. 20.45
Puławianie staną przed szansą wywalczenia historycznego awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Nie udało się przed rokiem, kiedy na drodze stanęła niemiecka drużyna Fuchse Berlin.
W tym roku przeciwnikiem Azotów jest drużyna z Chorwacji. W pierwszym spotkaniu w Puławach kibice nie mogli narzekać na brak emocji. Po pierwszej połowie podopieczni trenera Roberta Lisa prowadzili 16:12.
W drugiej odsłonie brązowi medaliści kraju podkręcili tempo i systematycznie powiększali przewagę. W pewnym momencie wygrywali różnicą nawet dziewięciu trafień. Pięć minut przed końcem przewaga zmalała do ośmiu goli (30:22). Była szansa na dowiezienie takiej zaliczki do końca, jednak puławianie zaczęli razić nieskutecznością – nie wykorzystali nawet tak dogodnej okazji na zdobycie bramki, jaką jest rzut karny. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną 32:26 i z takim zapasem Bartosz Kowalczyk i spółka polecieli do Chorwacji.
Trener Lis na rewanż zabrał 14 zawodników. W domu zostali kontuzjowani: Michał Jurecki, Wadim Bogdanow, Mateusz Zembrzycki i Tobiasz Górski. W pierwszym spotkaniu najskuteczniejsi byli Rafał Przybylski, Kelian Janikowski i Marek Marciniak. Dwaj pierwsi zdobyli po pięć bramek, ostatni – cztery. W ekipie RK Nexe najlepszą dyspozycję strzelecką zaprezentował prawoskrzydłowy z Czarnogóry Fahrudin Melic, zdobywca siedmiu goli. Jedno trafienie mniej zapisał na koncie pozyskany z Bundesligi Ivan Srsen, a dwa mniej – Janko Kević.
Wydaje się, że puławianie są w komfortowej sytuacji. Przed rewanżem mają zaliczkę sześciu goli. Mogło być jednak jeszcze lepiej. – Nie ma tutaj żelaznej reguły. W rozgrywkach europejskich były już przypadki, że zespoły przegrywały u siebie, a w rewanżu odrabiały straty i awansowały do kolejnej rundy. Było też i tak, że nawet zwycięstwo różnicą 10 goli w pierwszym spotkaniu, nie premiowało do kolejnej fazy rywalizacji – zauważa Jerzy Witaszek, prezes Azotów.
Azoty przystąpią do rewanżu w dobrych nastrojach. Po serii dwóch z rzędu porażek w PGNiG Superlidze z Gwardią Opole i Torus Wybrzeżem Gdańsk, w minioną sobotę rozprawili się w dobrym stylu z niewygodnym rywalem Zagłębiem Lubin (39:27). – Gra zespołu wyglądała już nieźle, co dobrze rokuje przed rewanżem w Chorwacji. Zaliczka sześciu bramek wydaje się na tyle bezpieczna, że drużyna powinna wykorzystać swoją szansę. Być może wrócimy z porażką, ale powinniśmy wywalczyć awans. Zawodnicy walczą o swoją przyszłość, a rywalizacja w fazie grupowej Ligi Europejskiej może tylko pomóc wypromować się – mówi prezes.