Azoty Puławy przegrywały do przerwy z Energą MKS Kalisz, ale po przerwie zakasały rękawy i wywalczyły bardzo cenne zwycięstwo
Początek meczu toczył się pod dyktando gospodarzy, którzy szybko wypracowali siebie cztery gole przewagi i prowadzili 6:2. Potem jednak do głosu stopniowo zaczęli dochodzić przyjezdni i przewaga gospodarzy stopniała. Prawdziwą zmorą dla Azotów był Bartosz Kowalczyk. I to właśnie dzięki jego świetnej grze i zdobytym ośmiu bramkom do przerwy puławianie przegrywali 15:16.
W drugiej połowie Azoty wzięły się mocno do odrabiania strat celnym rzutem Piotra Jaroszewicza. W 32 minucie miał miejsce kluczowy moment spotkania. Kowalczyk wykonując rzut karny trafił w twarz Zarubę Tsitsadze i zobaczył czerwoną kartkę. Goście bez swojego lidera z minuty na minutę zaczęli słabnąć. Puławianie wyszli na prowadzenie 22:19, ale gościom udało się jeszcze raz wrócić do gry doprowadzając do remisu. W 41 minucie ekipa z Kalisza straciła kolejnego zawodnika. Tym razem Tsitsadze został trafiony w twarz po rzucie karnym wykonywanym przez Piotra Jaroszewicza. Efekt? Kolejna czerwona kartka dla gracza gości. Końcowe minuty meczu należały już do miejscowych. Azoty podkręciły tempo i ostatecznie wygrały 28:24, a MVP spotkania został fenomenalny tego wieczoru Tsitsadze, który mecz zakończył z 47% skutecznością między słupkami.
Azoty Puławy – Energa MKS Kalisz 28:24 (15:16)
Azoty: Tsintsadze, Borucki – Marciniak 5, Virbauskas 4, Zarzycki 4, Jarosiewicz 4, Janikowski 4, Adamski 3, Fedeńczak 2, Przybylski 1, Burzak 1, Zivković, Bereziński, Ostroushko, Konieczny, Jaworski.
Energa: Hrdlicka, Szczecina – Kowalczyk 8, Komarzewski 4, Wróbel 3, Pilitowski 3, Bekisz 2, Krępa 2, Biernacki 1, Kus 1, Antolak, Starcevic, Karlas, Nejdl, Molski, Karpiński.