Będą to spotkania numer trzy i cztery. Po rywalizacji w Puławach nie mamy zdecydowanego faworyta do zajęcia pozycji na najniższym stopniu podium. Każda z drużyn ma na koncie po jednym zwycięstwie.
Puławianie wygrali w sobotę, kwidzynianie w ostatnią niedzielę. Jeśli po dwumeczu w Kwidzynie nadal będzie remis, piąte decydujące spotkanie zostanie rozegrane w środę w Puławach.
Kibice Azotów zapewne chcieliby aby do tego doszło. Zawsze przyjemniej jest świętować zdobycie medalu na swoim parkiecie, niż w obcej hali. Puławska siódemka nie ma jednak dobrych nastrojów. Kwidzynianie osiągnęli swój cel czyli odnieśli jednio zwycięstwo na terenie przeciwnika. Teraz do medalu podopiecznym Patryka Rombla brakuje dwóch wygranych, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, że to MMTS przejął rolę gospodarza. A to ważny argument.
Historia jednak pokazuje, że między tymi drużynami zawsze jest zacięta rywalizacja. Tak też było przed trzema laty, kiedy to Azoty i MMTS spotkały się w walce o… brązowy medal. Wówczas też dwa pierwsze mecze rozegrane zostały w Puławach. Pierwszy puławianie przegrali, w drugim byli górą. Podobny scenariusz przerabialiśmy w Kwidzynie, gdzie w pierwszym spotkaniu górą byli goście, czyli Azoty. Niedzielny rewanż należał już do MMTS i rywalizacja wróciła do Puław. Czy historia się powtórzy?
– Chcielibyśmy wygrać dwukrotnie i już w Kwidzynie świętować obronę brązowego medalu – mówi Jerzy Witaszek, prezes puławskiego klubu. – Choć mamy świadomość, że będzie to trudne zadanie.
Oba mecze rozpoczną się o godzinie 17.