Azoty Puławy muszę jeszcze poczekać na skuteczną próbę ogrania wicemistrzów z Płocka
Choć w obecnym sezonie puławianie byli już bardzo blisko tego zadania. Rozegrane awansem spotkanie piątej kolejki wyraźnie pokazało, że brązowi medaliści kraju mogą już realnie zagrozić Orlen Wiśle Płock, która jest jednym z uczestników tzw. świętej wojny, czyli starcia o mistrzostwo Polski z Vive Kielce.
Mecz w Puławach okrzyknięto hitem kolejki i faktycznie nim był. Mogliśmy obejrzeć naprawdę godnych siebie rywali. Za każdym razem, kiedy Azoty grają z „Nafciarzami” kibice z Puław, jak też sami zawodnicy i sztab trenerski oczekują tego samego: że może tym razem uda się nawiązać walkę z bardziej doświadczonym przeciwnikiem i w końcu wygrać. Tym razem szczęście było bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. Nikt, kto oglądał w puławskiej hali spotkanie nie mógł być zawiedziony jego poziomem. W tym meczu było wszystko: interwencje bramkarzy, piękne kontry kończone łatwymi bramkami, rzuty z drugiej linii zaskakujące golkiperów, ciekawie wykonywane rzuty karne i udane w nich interwencje bramkarzy. Klasą dla siebie byli golkiper Azotów Wadim Bogdanow i rozgrywający Marko Panić, najskuteczniejszy strzelec puławian w regulaminowym czasie 60 minut gry. Rosyjski bramkarz okupił udaną interwencję w ostatniej akcji gości kontuzją uda. Jego absencja potrwać może nawet sześć tygodni. Z kolei między słupkami bramki Orlenu klasą błysnął Adam Morawski. Zmiennik Marcina Wicharego przejdzie do historii za sprawą trzech obronionych karnych. Najpierw w regulaminowym czasie wygrał rywalizację z Paniciem, a już w serii karnych obronił rzuty Witalija Titowa i znowu Panica. Po remisie 24:24, po karnych górą byli przyjezdni (4:2). – Nasz zespół zapewnił niesamowite emocje. Szkoda, że nie udało się rozstrzygnąć końcówki na naszą korzyść. Wystarczyło pięć centymetrów niżej i decydujący rzut Nikoli Prce zamiast na spojenie powędrowałby do siatki bramki Orlenu i to byłoby zwieńczenie naszej bardzo dobrej gry – mówi Jerzy Witaszek, prezes Azotów.
– Byliśmy bardzo blisko zwycięstwa nad zespołem z Płocka – dodaje obrotowy Bartosz Jurecki. – Czego zabrakło? Doświadczenia, które nasz rywal stale zdobywa w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
– Mieliśmy szczęście, szczególnie w końcówce. Drużynie z Puław należą się gratulacje za postawę w starciu z nami – mówi szkoleniowiec Orlen Wisły i selekcjoner reprezentacji narodowej mężczyzn Piotr Przybecki.
– Gdybyśmy na lewym rozegraniu mieli zawodnika takiej klasy jak Marko Panić na prawej połówce, to nasze oczekiwane od kilku sezonów zwycięstwo, stałoby się faktem – dodaje Witaszek.
Jedno jest pewne: w obecnym składzie zespół z Puław jest już znacznie bliżej, niż choćby rok temu, do podjęcia próby rozdzielenia wielkiej dwójki z Kielc i Płocka. Może uda się odebrać punkty w rewanżu w Płocku?