Los przydzielił "zielono-czarnym” Cracovię, jednak radość była przedwczesna - fani tego spotkania nie będą mogli zobaczyć. Z jakiego powodu? Każda ze stron przedstawia swoją wersję wydarzeń.
"Górnik Łęczna S.A. przeprasza kibiców i z przykrością zawiadamia, że z przyczyn niezawinionych przez nasz klub mecz piłki nożnej pomiędzy drużynami Górnika Łęczna i Cracovii nie może się odbyć w ramach imprezy masowej, ponieważ nie zostały dochowane przez organizatora rozgrywek - Polski Związek Piłki Nożnej, terminy umożliwiające uzyskanie zezwolenia na organizację sportowej imprezy masowej. W związku z powyższym otrzymaliśmy odmowną decyzję Burmistrza Łęcznej z dnia 11.09.2008 roku” - czytamy w oświadczeniu klubu.
- Termin Pucharu Polski był "klepnięty” już w lipcu, dlatego dziwię się klubowi z Łęcznej. Kiedy Górnik wiedział, że zagra w następnej rundzie, miał czas na wystąpienie o zgodę na organizację tego spotkania. Większość klubów stara się o to już następnego dnia po wygranej rywalizacji - tłumaczy przewodniczący Wydziału Gier PZPN Wojciech Jugo.
Swój kamyczek do ogródka dorzucił także burmistrz Łęcznej Teodor Kosiarski. - Policja przedstawiła opinię, że nie będzie w stanie zabezpieczyć tej imprezy, a jako główny powód podała kibiców z Krakowa. Ci są ponoć bardzo agresywni i wszczynają burdy nie tylko na stadionach, ale także w miastach, gdzie rozgrywane są mecze. W takiej sytuacji zaproponowałem nawet, aby mecz zorganizować bez udziału sympatyków przyjezdnych. Co więcej, sugerowałem, że można wpuścić na stadion do 1000 kibiców, a wtedy nie ma mowy o imprezie masowej - powiedział burmistrz Łęcznej.
Mecz Górnika z Cracovią zaplanowany został na 24 września (godz. 16). A tego samego dnia i o tej samej porze zagra również Motor Lublin, z ŁKS Łódź. Klub znad Bystrzycy zdążył jednak z załatwieniem wszystkich formalności.
- Od razu po losowaniu, które odbyło się 2 września, wysłaliśmy informację do policji oraz Ratusza na temat kolejnej rundy Pucharu Polski. Jak zwykle dostaliśmy listę warunków, które musimy spełnić, ale to standardowe punkty. Wiem o sytuacji w Łęcznej i trochę się temu dziwię. Nawet bez pozytywnej opinii policji można było próbować dalej. My w końcu także nie dostaliśmy od razy zgody ze strony policji na mecz z Widzewem, a jednak spotkanie kibice zobaczyli - stwierdził rzecznik prasowy Motoru Andrzej Szwabe.
Każda ze stron przedstawiła swoje racje, ale jak zwykle najbardziej ucierpieli kibice, nie po raz pierwszy nabici w butelkę. W końcu oni, w tej całej piłkarskiej zabawie, są najmniej istotni...