W rywalizacji dwóch najlepszych drużyn grupy czwartej po sezonie zasadniczym górą są zawodnicy trenera Marcina Jarosza. Mistrz potrzebował niewiele ponad godziny by wygrać bez straty seta dwa pierwsze mecze finału.
W miniony weekend nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, która drużyna jest lepsza. W sobotę na trybunach nie było zbyt wielu widzów. Fani siatkówki wybrali decydujące starcie o mistrzostwo Polski, w którym Zakasa Kędzierzyn Koźle mierzyła się w obrońcą tytułu Asseco Resovią Rzeszów.
Niepokonani w tym sezonie „żółto-niebiescy” nie zamierzali zbytnio przeciągać rywalizacji w pierwszym spotkaniu i od początku narzucili krakowskim studentom swój styl. Szybko, za sprawą zagrywki Piotra Milewskiego, zrobiło się 4:0 dla Avii.
Miejscowi kontrolowali grę i skutecznie powiększali przewagę. – W każdym elemencie byliśmy lepsi. Goście nie mogli wstrzelić się z zagrywką w naszej hali – relacjonuje kapitan Jakub Guz.
Wynik nie był zagrożony także w drugiej odsłonie.
Obraz nieco uległ zmianie w trzecim secie. Goście zrobili zmiany, co przełożyło się na grę. W efekcie świdniczanie musieli gonić wynik. Po doprowadzeniu do remisu 19:19, w końcówce górą była już ekipa trenera Jarosza, która zwyciężyła 25:21.
– Po półtorej godzinie byłem już w domu i obejrzałem końcówkę finału PlusLigi – cieszył się w sobotę Jakub Guz.
W niedzielę Avia znowu była górą, także w trzech setach. – Zagraliśmy fajną siatkówkę. Cały zespół zasłużył na brawa – stwierdził po drugim meczu trener Marcin Jarosz.
Trzeci mecz w sobotę w Krakowie.
Avia Świdnik – AZS AGH Kraków 3:0 (25:15, 25:19, 25:21) i 3:0 (25:22, 25:17, 25:18), stan rywalizacji 2-0
Avia: Milewski, Guz, Baranowski, Pawłowski, Stępień, Zalewski, Majcherek (libero).