Najstarsi górale nie pamiętają tak udanego początku sezonu w wykonaniu Tomasovii. Drużyna Stanisława Kaniewskiego w weekend odniosła wygrane numer osiem i dziewięć w obecnych rozgrywkach. Trzeba dodać, że niebiesko-białe nadal są niepokonane.
W sobotę było 3:0 z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Rywalki mocno się jednak postawiły, bo w pierwszym secie zdobyły 20 punktów, w drugim 23, a dopiero w trzecim przewaga miejscowych była bardziej wyraźna i zawody zakończyły się wygraną 25:18.
W niedzielę taki sam wynik padł w starciu z Maratonem Krzeszowice. Tym razem przyjezdne zapisały na swoim koncie: 18, 19 i 19 „oczek”. Gra w obu spotkaniach nie była idealna, bo gospodynie miały lepsze i gorsze momenty. W tych najważniejszych fragmentach potrafiły jednak przechylić szalę na swoją stronę.
Serią zwycięstw pozytywnie zaskoczony jest także trener Kaniewski. – Nie przypominam sobie sytuacji, żebyśmy potrafili wygrać aż tyle spotkań z rzędu – przyznaje szkoleniowiec. – Szczerze mówiąc miałem obawy o naszą postawę w lidze. I to z różnych względów. Przygotowania były zakłócone, bez gier kontrolnych, a niespecjalnie znaliśmy też rywali. Wrzesień spędziliśmy na kwarantannie, dlatego podczas meczów muszę szukać różnych rozwiązań i ogrywać zawodniczki na różnych pozycjach w trakcie ligi – tłumaczy opiekun Tomasovii.
A jak ocenia dwa ostatnie występy swojego zespołu? – Ostrowiec i Krzeszowice nie miały nic do stracenia. A dziewczyny wiedziały, że jednak grają z rywalkami, które są niżej w tabeli. Nie było lekko, bo z każdym zespołem w tej lidze trzeba walczyć na 100 procent. W sobotę i niedzielę scenariusz był bardzo podobny. Na początku przegrywaliśmy nawet czterema, czy pięcioma punktami, ale w odpowiednim momencie potrafiliśmy zaskoczyć i w końcówkach to my odchodziliśmy na pięć, sześć punktów. Trochę nerwów nas to kosztowało, ale ważne, że passa trwa – cieszy się Stanisław Kaniewski.
Teraz przed jego podopiecznymi ostatni mecz pierwszej rundy z MKS San-Pajda Jarosław II. Nie wiadomo, w jakim składzie wystąpią jednak przeciwniczki, bo zdarza się, że grają juniorki, ale i posiłki z I ligi.
– Na pewno najbliższy pojedynek, to spora niewiadoma. Nie mamy jednak na to wpływu. W sumie nie ma w naszej grupie faworyta, jak w poprzednich sezonach. Każdy może wygrać z każdym i to powoduje, że liga jest ciekawa. Jestem bardzo zadowolony z dziewczyn, ale mam nadzieję, że najlepsze występy jeszcze przed nami. Cały czas szukamy odpowiednich pozycji w drużynie i robimy sporo ruchów w szóstce. Dlatego gra nie jest ładna dla oka. Można nawet powiedzieć, że wyniki są lepsze od gry. Mamy jednak 10 mocnych dziewczyn i która z nich nie wejdzie, to robi swoje. A prawdziwą liderką jest Marta Chwała. Na parkiecie i poza nim – wyjaśnia szkoleniowiec drużyny z Tomaszowa Lubelskiego.
Najbliższe spotkanie niebiesko-białych z MKS San-Pajda II odbędzie się w sobotę, 5 grudnia. Później Tomasovii akurat wypada pauza, dlatego kolejne zawody rozegra dopiero w środę, 16 grudnia. Tak się składa, że będą to wyjazdowe derby z AZS UMCS Lublin.
Tomasovia – Maraton Krzeszowice 3:0 (25:18, 25:19, 25:19) i Tomasovia – KSZO SMS Ostrowiec Świętokrzyski 3:0 (25:20, 25:23, 25:18)
Tomasovia: Chwała, Kaniewska, Świerkosz, Rodak, Orzyłowska, Ciurko, Machniewicz (libero) oraz Lubas, Magierowska, Staworzyńska, Mickiewicz.