W miniony weekend po raz pierwszy w Lublinie odbyło się Grand Prix Polski w siatkówce plażowej. Rozgrywkom towarzyszyło mnóstwo emocji i efektownych zagrań, a rywalizacja stała na wysokim poziomie. Ostatecznie najlepsi okazali się Czesi Jan Dumek i Martin Tichy.
Wcześniejsze zapoznanie się z piaskiem oraz piłkami i dodatkowy dzień na przećwiczenie wyuczonych schematów okazało się jednak dodatkowym atutem i zaprocentowało w turnieju głównym. – Drugie miejsce to dla nas spory sukces. Nie spodziewaliśmy się, że uda się nam dojść tak daleko – powiedział Leźnicki, mistrz Europy do lat 20 sprzed roku.
Młodzi Polacy byli autorami największej niespodzianki w turnieju. W początkowej fazie pokonali rozstawioną z numerem pierwszym parę Damian Wojtasik i Rafał Szternel. Na tym samym etapie z rozgrywkami pożegnał się także były reprezentant Polski Marcin Nowak, grający w zespole z Michałem Michalakiem.
Finałowe spotkanie lepiej zaczęli Leźnicki i Makowski, którzy szybko wypracowali sobie trzypunktową przewagę. Czesi szybko doprowadzili jednak do wyrównania. Od stanu 9:9 trwała walka punkt za punkt. Dopiero w końcówce nasi południowi sąsiedzi zdołali przełamać serwis Polaków i ostatecznie zwyciężyli 21:19.
Druga partia była jeszcze bardziej wyrównana, choć początek na to nie wskazywał. Polacy, lekko podłamani po porażce w pierwszym secie, oddali pole rywalom, którzy szybko wypracowali sobie pięciopunktową przewagę.
Czesi grali dojrzale, widać było ich duże doświadczenie i spore umiejętności. Szczególnie dobrze prezentowali się w obronie, odbijając kilkanaście mocnych ataków. Polacy wykazali się jednak dużą determinację, zdobyli kilka punktów z rzędu i doprowadzili do wyrównania.
Wygrali też bardzo efektowną, kilkuminutową wymianę przy stanie 18:18, ale Dumek i Tichy nie złożyli broni. Co prawda nie wykorzystali sześciu piłek meczowych, ale później obronili dwie setowe i po bloku tego pierwszego wygrali partię do 27, a cały mecz 2:0.
Trzecie miejsce zajęli Grzegorz Klimek i Dominik Witczak, zdobywcy czerwcowego Pucharu Polski. W finale pocieszenia pokonali Artura Jacyszyna i Grzegorz Pietkiewicza z Olsztyna.
Turniej obserwowało kilkuset widzów, którzy prawie w całości zapełnili niewielkie trybuny.
– Bardzo się cieszę, że udało się przyciągnąć tyle osób. Nie spodziewaliśmy się, że nasza impreza cieszyć się będzie aż tak dużym zainteresowaniem. Mam nadzieję, że za rok przy wsparciu władz miasta uda się znów zorganizować Grand Prix w Lublinie – powiedziała Katarzyna Nowik, jedna z głównych organizatorek rozgrywek.
A już w najbliższy weekend dalszy ciąg rozgrywek amatorskich. Co prawda poziom nie będzie już tak wysoki, bo zabraknie zawodowych par, ale emocji na pewno również nie zabraknie.
Tichy i Dumek: Pomogła nam publiczność
– Absolutnie nie. Zdajemy sobie sprawę, że siatkówka plażowa stoi w Polsce na bardzo wysokim poziomie i w najśmielszych marzeniach nie myśleliśmy o zwycięstwie. Nasze przypuszczenia potwierdziły się podczas turnieju. Było bardzo wielu dobrych zawodników, zaciętych pojedynków i efektownych zagrań. Na szczęście udało się nam trafić z formą i zostawiliśmy rywali w tyle. Bardzo pomogła nam również publika, bo, mimo, że jesteśmy obcokrajowcami, to zostaliśmy przyjęci bardzo ciepło.
• Spodziewaliście się, że takich przeciwników w finale?
– Znamy kilkunastu polskich siatkarzy, ale ich (Marka Leźnickiego i Michała Makowskiego – red.) akurat nie. W trakcie turnieju pokazali jednak, że są bardzo dobrymi zawodnikami i mają spory potencjał.
• Zwycięstwo nie przyszło wam łatwo.
– Bo chłopcy pokazali dużo determinacji i woli walki. Mimo, że mieliśmy już sporą przewagę, to spięli się i dogonili nas. Jesteśmy jednak bardziej doświadczeni i wykorzystaliśmy to w końcówce drugiego seta.
• Jak długo gracie już w siatkówkę plażową?
– Od kilku lat. Najfajniejsze, że zawody, to nie tylko rywalizacja, ale i wielkie show. Uwielbiamy rozgrzewać publikę i patrzeć jak się bawi. A jeśli uda się przy tym zarobić jakieś pieniądze, to tym fajniej.
• Gdzie gra się trudniej, na plaży czy na hali?
– Powiem szczerze, że w poważną siatkówkę na hali nigdy nie graliśmy. Na plaży trzeba mieć lepszą kondycję i koordynację ruchową. Mniejsze znaczenie ma także wzrost, bez którego na hali ani rusz.