Nie było sensacji w Krakowie. Najlepsza drużyna grupy czwartej – Bronowianka ograła dwa razy na własnym parkiecie zawodniczki Tomasovii. W sobotę było 3:1, a w niedzielę 3:0 dla ekipy z Krakowa. W fazie play-off gra się do trzech zwycięstw
Niedzielny wynik na papierze wygląda nieco gorzej, ale podopieczne trenera Stanisława Kaniewskiego znowu miały okazję urwać przeciwnikowi przynajmniej jednego seta. Po dwóch przegranych do 14 i 21 w trzeciej odsłonie to przyjezdne cały czas były na prowadzeniu.
W pewnym momencie miały w zapasie nawet pięć punktów. Niestety w końcówce Bronowianka pokazał swoją siłę i ostatecznie pokonała ambitne przeciwniczki 25:23.
– Powalczyliśmy, jednak uważam, że można było ugrać znacznie więcej. Zarówno w sobotę, jak i niedzielę. Zabrakło nam nieco koncentracji w tych najważniejszych momentach. Widać jednak, że różnica między nami, a zespołem z Krakowa nie jest aż taka wielka – ocenia trener Stanisław Kaniewski. I przekonuje, że jego zespół jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
– Stać nas na sprawienie niespodzianki. Dziewczyny muszą tylko uwierzyć, że są w stanie pokonać faworyta. Najpierw skoncentrujemy się na tym, żeby wygrać seta, a później mecz.
Kolejne spotkanie zostanie rozegrane za dwa tygodnie, jeżeli uda się wygrać w sobotę, to do skutku dojdzie jeszcze przynajmniej jedno spotkanie. Ewentualny, piąty mecz zostanie jednak rozegrany w Krakowie. W najbliższy weekend juniorki Tomasovii wybierają się do Piły na półfinałowy turniej mistrzostw Polski. Podczas zawodów zagrają z miejscowym PTPS Piła oraz BKS Aluprof Bielsko Biała i Orłem Malbork. Pierwsze mecze już w piątek.
Bronowianka Kraków – Tomasovia Tomaszów Lubelski 3:1 (22:25, 25:16, 25:23, 25:17) i 3:0 (25:14, 25:21, 25:23)
Tomasovia: Marcyniuk, Szymańska, Czerniawska, Kozyra, Staszczyk, Jasiewicz, Bielecka (libero) oraz Drabik, Kaniewska, Karpiuk.