Zawodniczki Szóstki Biłgoraj w sobotę znowu przestraszyły się faworyzowanych rywalek i po nerwowym meczu przegrały 0:3 z MKS Łańcut.
- Trzeba przyznać, że w sobotę po prostu zagraliśmy marne zawody. Przeciwniczki też niczego szczególnego nie pokazały. Po prostu dziewczyny wyszły na mecz rozkojarzone i nie wierzyły w końcowy sukces. Druga rzecz to postawa arbitrów. Sędziowanie było po prostu bardzo słabe. Odgwizdano nam sporo podwójnych, niesionych, a do tego sędziowie nie widzieli piłek zagranych w pole, czy odbić po bloku - mówi trener Wrzeszcz.
W pierwszym secie początkowo obie ekipy szły "łeb w łeb”. W pewnym momencie na trzy "oczka” odskoczyły przyjezdne (10:7). Rywalki odpowiedziały jednak sześcioma punktami z rzędu i zrobiło się 13:11 dla gospodyń, które do końca pierwszej partii utrzymały przewagę i wygrały do 19.
Druga część zawodów była bardzo podobna, z tym że ekipa z Łańcuta zwyciężyła do 20.
Trzecia odsłona miała dwa oblicza. Najpierw MKS całkowicie dominował na parkiecie i prowadził już... 24:11. Wówczas szkoleniowiec Szóstki posłał do gry zawodniczki rezerwowe. Te o dziwo zdobyły 11 pkt z rzędu, ale ostatecznie przegrały do 22.
W niedzielę wydawało się, że powtórzy się sytuacja z pierwszego meczu, bo zespół z Łańcuta prowadził już 2:0. Sygnał do ataku dała jednak Joanna Paluch i Szóstka wygrała trzy kolejne sety.
MKS Łańcut - Szóstka Biłgoraj 3:0 (25:19, 25:20, 25:22)
MKS Łańcut - Szóstka Biłgoraj 2:3 (25:16, 25:15, 11:25, 9:25, 12:15)
Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 1-1.