Nie miały problemów z dziewiątym w tym sezonie zwycięstwem siatkarki Szóstki. Ekipa z Biłgoraja zmierzyła się z ostatnią w tabeli Sandecją Nowy Sącz i mimo drobnych problemów pokonała rywalki 3:0. Przyjezdne musiały sobie radzić tym razem bez swojego trenera Pawła Wrzeszcza.
– Naszym głównym problemem w pojedynku z Sandecją było przyjęcie. Gdyby momentami nie szwankowało to pewnie wygralibyśmy zdecydowanie wyżej. Trzeba też przyznać, że po prostu graliśmy bardzo nierówno. Początki każdego z setów były przyzwoite, później dominowały przeciwniczki. Na szczęście najlepsze w naszym wykonaniu były końcówki każdej z odsłon i w nich zapewnialiśmy sobie zwycięstwa.
Zawodniczki z Nowego Sączy zasłużyły jednak na ciepłe słowa. Pokazały się z dobrej strony, ale zabrakło im nieco doświadczenia – ocenia pełniący w sobotę funkcję opiekuna Szóstki Kamil Spryszak. Zawodniczki z Biłgoraja narzekały w trakcie zawodów na warunki panujące w hali Sandecji. Miały swoje uwagi do oświetlenia i temperatury.
– Najpierw na sali było po prostu zimno. Potem, kiedy gospodarze włączyli klimatyzację to zrobiło się zbyt gorąco. Mimo wszystko udało się jednak wygrać i najważniejsze są po prostu trzy zdobyte punkty – dodaje Spryszak.
Sobotnie zwycięstwo spowodowało, że Szóstka zakończyła pierwszą rundę rozgrywek z kompletem dziewięciu zwycięstw i pierwszym miejscem w tabeli. Osiem z nich dało ekipie trenera Wrzeszcza trzy "oczka”, a tylko jedno – z wiceliderem z Krosna wymagało rozegrania pięciu setów.
Sandecja Nowy Sącz – Szóstka Biłgoraj 0:3 (22:25, 13:25, 20:25)
Szóstka: Filipowicz, S. Chmiel, Wszoła, Rauch, Banecka, Kundera, Bębenek (libero) oraz Madej, Kiełbasa.
Nerwówka na własne życzenie
Dla podopiecznych trenera Stanisława Kaniewskiego sobotnie zawody były bardzo istotne. Marząc o zajęciu czwartego miejsca w tabeli musiały zdobyć trzy punkty. I to zadanie udało się wykonać. Chociaż wyniki każdej z odsłon wskazują, że zawody były bardzo zacięte to wcale tak nie było. Jedynie pierwsza partia rozstrzygnęła się w samej końcówce.
Od stanu 20:20 gospodynie zdobyły jednak pięć "oczek”, a rywalki tylko jedno. W drugiej części meczu tomaszowianki pewnie prowadziły od początku do końca. W trzeciej także pod koniec było już 24:20 i ekipy z Tarnobrzega nie było stać na wyjście z takiej opresji. Trener Kaniewski mimo wszystko wolałby jednak uniknąć nerwów w ostatnich minutach spotkania.
– Szkoda, bo można było wygrać w bardziej okazałych rozmiarach. Siarka była od nas zdecydowanie gorsza i niepotrzebnie naszymi błędami daliśmy przeciwnikowi nadzieję na nawiązanie walki. Moim zdaniem ekipa z Tarnobrzega w żadnej z partii nie powinna przekroczyć 15 zdobytych punktów. Pozwalaliśmy im jednak na zbyt wiele.
Mimo wszystko cieszę się, że zrobiliśmy co do nas należało i że udało się wygrać za trzy "oczka”. Dzięki temu jesteśmy na tym czwartym, upragnionym miejscu w tabeli. Dobre zawody rozegrały przede wszystkim: Paulina Głaz, Ewelina Świerszcz i po raz kolejny Diana Romaszko. Wierzę także, że kiedy dziewczyny uwierzą we własne siły to będziemy jeszcze lepsi – przekonuje trener Kaniewski.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – Siarka Tarnobrzeg 3:0 (25:21, 25:19, 25:23)
Tomasovia: Głaz, Słonecka, Świerszcz, Kołosińska, Romaszko, Chmiel, Tomala (libero) oraz Sekrecka, Kowalska.