LOTTO EKSTRAKLASA Górnik Łęczna może być zadowolony. Zielono-czarni po wygranej z Legią Warszawa zdobyli cenny punkt w Lubinie na boisku niedawnego lidera tabeli. Niedzielny mecz obu zespołów zakończył się wynikiem 0:0
W pierwszej połowie zdecydowanie przeważali gospodarze. Sergiusz Prusak miał ręce pełne roboty, ale nie dał się zaskoczyć. Doświadczony golkiper wygrywał pojedynki z Michalem Papadopulosem, czy Łukaszem Piątkiem. W obronie przydał się również Grzegorz Bonin, który na linii zatrzymał kolejny strzał rywali. W 35 minucie Papadopulos wpakował piłkę do siatki dobijając próbę Arkadiusza Woźniaka. Sędzia nie uznał jednak bramki ze względu na pozycję spaloną. Do przerwy goście oddali cztery uderzenia, ale żadnego w światło bramki Martina Polacka.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. Nadal dominowało Zagłębie. „Miedziowi” mieli kolejne okazje na bramki. Przycisnęli zwłaszcza w ostatnim kwadransie. W 74 minucie po raz kolejny szczęścia próbował Łukasz Piątek, ale i tym razem Prusak był na posterunku. Po chwili Woźniak także sprawdził czujność bramkarza Górnika.
Doskonałą szansę miał jeszcze Jan Vlasko. Dostał piłkę od Dodre Cotry, ładnie „zgasił” ją na klatę i po chwili huknął z woleja. Na szczęścia dla przyjezdnych wysoko nad poprzeczką. Nie udawało się gospodarzom, a w samej końcówce niewiele zabrakło, żeby po raz kolejny sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach. Najpierw Grzegorz Piesio oddał pierwszy celny strzał łęcznian w niedzielnym spotkaniu. Na zegarze była... 86 minuta. To było jednak uderzenie wyłącznie do statystyk, bo Polacek nie miał z nim problemów.
Niedawny lider tabeli Lotto Ekstraklasy znalazł się w poważnych tarapatach w 86 minucie. Przywrócony do pierwszej drużyny Kamil Poźniak znalazł się w dogodnej sytuacji, ale widać, że brakuje mu „czucia” piłki, bo zamiast spokojnie ją przyjąć uderzył od razu i nie trafił w bramkę z ostrego kąta. Szkoda, bo przyjezdni mogli utrzeć nosa faworyzowanym rywalom. W doliczonym czasie gry Radosław Pruchnik powstrzymał jeszcze Krzysztofa Piątka i niedługo później sędzia zakończył spotkanie.
– Jestem takim bramkarzem, który po kolejnych interwencjach się rozgrzewa. I tak było dzisiaj – oceniał przed kamerami stacji Canal + Sergiusz Prusak, bez wątpienia bohater zielono-czarnych. – W pierwszej połowie nie szło nam najlepiej, dlatego w szatni było gorąco. Trener Rybarski potrafi być groźny. Zagłębie miało swoje sytuacje, ale to my mieliśmy w samej końcówce piłkę meczową. Jak to się mówi, jeżeli nie możesz meczu wygrać, to go zremisuj. I my to zrobiliśmy w Lubinie – dodawał Prusak.
Zagłębie Lubin – Górnik Łęczna 0:0
Zagłębie: Polacek – Tosik, Guldan, Jach, Cotra – Woźniak, Kubicki, Ł. Piątek, Starzyński (81 Janus), Janoszka (72 Vlasko) – Papadopulos (62 K. Piątek).
Górnik: Prusak – Sasin, Pruchnik, Szmatiuk, Leandro – Bonin, Danielewicz, Drewniak (82 Vukobratović), Ubiparip, Grzelczak (46 Piesio) – Śpiączka (72 Poźniak).
Żżółta kartka: Szmatiuk.
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów: 5212.