Rozmowa z Jakubem Kępą, prezesem Speed Car Motoru Lublin.
• Ile godzin dziennie może przeznaczyć na sen prezes klubu żużlowego w Polsce?
– Ostatnimi czasy bardzo mało. Nawet sama oficjalna prezentacja drużyny kosztowała nas ogrom pracy i mam nadzieję, że się podobała kibicom. Wszystkiego trzeba dopilnować. To samo tyczy się przygotowania obiektu do wymogów ekstraligowych, więc tego czasu jest coraz mniej. Mam nadzieję, że to się z czasem poukłada. Będą dochodziły nowe osoby do naszego zespołu. Na dzień dzisiejszy jest nas, niestety, zbyt mało i musimy tego czasu poświęcać więcej.
• Bilety na prezentację się rozeszły, to samo karnety na mecze. Czy to jest dla Pana budujące, że tyle osób kibicuje projektowi „Speed Car Motor Lublin w PGE Ekstralidze”?
– Na pewno cieszy i napawa optymizmem, że tych kibiców jest coraz więcej i że o tym żużlu mówi się naprawdę dobrze w różnych miejscach w Lublinie. Tak jak mówię, napawa to nas optymizmem i napędza do dalszej pracy.
• Cieszy Pana to, że miasto też obdarzyło Was dużym zaufaniem i wsparło Was kwotą 4 mln zł? Dla niektórych zespołów taka suma jest tylko w sferze marzeń…
– Oczywiście. Cieszymy się z zaangażowania miasta. Mam nadzieję, że to też idzie w drugą stronę – my w zamian pokazujemy i promujemy to miasto w całej Polsce. Tak naprawdę, to przez żużel o Lublinie mówi się naprawdę wiele w pozytywnym sensie.
• A co w tym wszystkim jest najtrudniejsze? Pogodzenia życia rodzinnego z zawodowym?
– Ta kwestia jest zapewne najtrudniejsza dla mnie, ponieważ ostatnie dwa lata kręciły się wokół żużla w zawrotnym tempie. Na szczęście mam kochaną rodzinę, która rozumie pasję drugiej osoby, to wszystko przychodzi tak naprawdę łatwiej i można się temu poświęcić. Cały wolny czas staram się spędzać z rodziną. W tym roku obiecałem młodszemu synowi, że będziemy częściej jeździć na motocyklach i muszę dotrzymać słowa.
• U swojego ojca – Marka Kępy – miał Pan okazję od najmłodszych lat podpatrywać, jak funkcjonuje środowisko żużlowe. Czy to teraz procentuje przy prowadzeniu klubu?
– Nie ukrywam, że żużel zawsze był moją pasją. Nie dane mi było jeździć, ale wychowałem się przy żużlu, znam dokładnie całe środowisko i jest mi zdecydowanie łatwiej w sprawach organizacyjnych, kontraktowych, czy przy wielu problemach dnia codziennego, które napotykamy przez cały sezon.
• Czy PGE Ekstraliga jest innym środowiskiem niż to, które Pan do tej pory znał?
– Znam środowisko Ekstraligi bardzo dobrze, znam cały zespół tworzący Ekstraligę i twierdzę, że to jest jeden wielki profesjonalizm. Cieszymy się, że dostaliśmy się do PGE Ekstraligi. Dzięki temu ciągle się uczymy, nabywamy nowe doświadczenia. To jest zdecydowanie najwyższy poziom rozgrywkowy.
• Czy traktował Pan skompletowanie i przygotowanie zespołu do PGE Ekstraligi jako wyzwanie?
– Ekstraliga żużlowa to na pewno wyższy poziom sportowy. Jest to trochę hermetyczne środowisko i beniaminkowi zawsze jest ciężej pozyskać tych zawodników. Na przestrzeni wielu lat widać było, że każdy beniaminek miał najciężej, żeby zbudować zespół i budżet. My się nie poddajemy, będziemy walczyć i mam nadzieję, że na koniec sezonu będziemy się cieszyć z utrzymania tej Ekstraligi.
• Przywiązuje Pan wagę do statystyk?
– Nie przywiązuję wagi do takich rzeczy. Dla mnie nazwiska nie jeżdżą, a sezon sezonowi nie jest równy. Nie raz pokazały to już dream teamy, które miały zdobywać złote medale, a nie awansowały nawet do play-offów.
• Policzyłem, że od początku rozgrywania zawodów ligowych w Polsce było 10 przypadków, kiedy beniaminek stawał na podium Drużynowych Mistrzostw Polski. Było też 26 przypadków, kiedy już po jednym sezonie taki zespół spadał o klasę niżej. Traktuje Pan takie liczby z przymrużeniem oka?
– Oczywiście. Nie patrzę na takie statystyki. W tym momencie najważniejsze dla nas, to skupić się sobie, na przygotowaniach i dążyć do upragnionego celu.
• Oczekiwania wobec Was są bardzo duże. Czy przez taki pokaz, jak podczas oficjalnej prezentacji, nie dokładacie sobie dodatkowego ciężaru na barki?
– Zawsze staram się dawać z siebie 110 procent i nie potrafię tego robić półśrodkami. Zależy mi na tym, żeby ten żużel wyglądał dobrze, żeby sportowo prezentował się dobrze. Oczywiście, nie wszystko jest zależne ode mnie. Wydaje mi się, że przez ostatnie dwa lata pokazaliśmy, że organizacyjnie stać nas na tę Ekstraligę. Myślę, że jeszcze w niejednej kwestii zawstydzimy pozostałe kluby ekstraligowe.
• Jedynym minusem tego wszystkiego jest stan obiektu, na którym na co dzień jeździcie. Stadion przy Alejach Zygmuntowskich ma przejść generalny remont, ale trzeba jeszcze na to trochę poczekać…
– Na ten moment nie skupiam się na obiekcie. Walczymy oczywiście o dostosowanie go do wymogów licencji warunkowej. My musimy przejść do działań sportowych. Szykujemy ten obiekt, żeby inauguracja wypadła pozytywnie, natomiast przyjdzie na pewno czas, żeby rozmawiać o przyszłości toru przy Alejach Zygmuntowskich.
• Menedżer zespołu Jacek Ziółkowski krzyknął ze sceny podczas prezentacji, że jest pewny utrzymania w PGE Ekstralidze. Zawodnicy również są dobrej myśli. A na co liczy prezes klubu?
– Mam nadzieję, że uda nam się utrzymać Ekstraligę. Jestem umiarkowanie spokojny o ten wynik. Jeżeli się utrzymamy, to potem będziemy już tylko mocniejsi.
>>> Rozmowa ukazała się 4 kwietnia w Dzienniku Żużlowym, bezpłatnym dodatku do Dziennika Wschodniego. E-wydanie dostępne tutaj