ROZMOWA Z Pawłem Miesiącem, zwycięzcą Plebiscytu Sportowiec Roku Województwa Lubelskiego 2018 i żużlowcem Speed Car Motoru Lublin
- Pierwsze miejsce dla Pawła Miesiąca, drugie dla Wiktora Lamparta. Chyba nie spodziewaliście się, że tak może się potoczyć głosowanie na sportowca 2018 roku?
– Jesteśmy trochę zaskoczeni, bo tak naprawdę pochodzimy z Podkarpacia. Na pewno jako drużyna odnieśliśmy jednak wielki sukces i cieszymy się, że nie tylko cały zespół został doceniony przez kibiców w Lublinie, ale także my jako zawodnicy. Naprawdę wkładamy dużo wysiłku i serca w to, żeby jeździć dla tego miasta i województwa. Z jednej strony jest zaskoczenie, ale z drugiej fajnie, że ktoś to zauważył i nagrodził to co zrobiliśmy. Dzięki dla wszystkich, którzy oddali na nas swoje głosy.
- Rozbiliście bank podczas naszego plebiscytu, zgarnęliście większość nagród...
– Wiedzieliśmy, że skoro dokonaliśmy tak wielkiej rzeczy i to po ponad 20 latach, to jako drużyna możemy zdobyć parę nagród. To, że my jako zawodnicy zostaliśmy wyróżnieni indywidualnie, to jednak bardzo miłe zaskoczenie. Nikt nie spodziewał się, że akurat ja i Wiktor możemy zająć pierwsze i drugie miejsce, a przecież Andreas Jonsson i Robert Lambert też byli w dziesiątce.
- Wróćmy jeszcze na chwilę do meczów barażowych z Rybnikiem. Po pierwszym spotkaniu do odrobienia mieliście aż 14 punktów. Po wysokiej porażce nie mieliście chwili zwątpienia?
– Mimo wszystko pochodziliśmy do rewanżu z bojowym nastawieniem. Nie było nawet mowy, żeby myśleć o tym, że nie damy rady. Każdy wierzył, że mimo wszystko to my awansujemy. Walczyliśmy do końca i udało się. Teraz jednak podnieśliśmy sobie poprzeczkę i zdajemy sobie sprawę, że czeka nas bardzo duże wyzwanie. Niektórzy z nas będą startowali w PGE Ekstralidze po naprawdę długiej przerwie, a niektórzy pierwszy raz w karierze. Wiadomo, że nie będzie łatwo, ale jesteśmy na to gotowi. Awansowaliśmy i teraz chcemy się pokazać w najlepszej lidze świata.
- Wielu ekspertów na długo przed startem rozgrywek w drużynie z Lublina upatruje głównego kandydata do awansu. Znowu będziecie musieli udowodnić niedowiarkom, że nie ma sensu skreślać was zbyt wcześnie...
– Dokładnie tak. Jesteśmy skazywany na pożarcie, ale cóż, każdy ma prawo do swojej opinii. My jesteśmy sportowcami i każdy chce jeździć, jak najlepiej. Wiadomo, że nie mamy zamiaru tak łatwo się poddawać. Dajemy z siebie maksa podczas przygotowań i ciężko trenujemy, żeby walczyć o zwycięstwo w każdym kolejnym meczu. To tylko sport i różne rzeczy się zdarzały. Nie raz drużyny skazywane na porażki potrafiły sprawić niespodzianki i liczymy, że tak samo będzie z nami.
- A jak przebiegają przygotowania do sezonu? Ostatnio spędziliście trochę czasu we Włoszech...
– Rzeczywiście. Byliśmy na takim obozie integracyjnym w miejscowości Livigno. Z jednej strony trochę trenowaliśmy, ale sporo jeździliśmy też na nartach. Poza tym każdy pracuje indywidualnie w swoim mieście i na pewno będziemy optymalnie przygotowani do sezonu.
- A jak będą wyglądały kolejne tygodnie treningów?
– Ćwiczymy już od grudnia, więc powoli będziemy przesiadać się oczywiście na motocykle. Za oknem jeszcze jest śnieg i w najbliższym czasie nie będzie o to łatwo. Jak tylko pogoda pozwoli, to pojawimy się na torze. I czekamy na pierwszy mecz.