Bartosz Zmarzlik obronił tytuł i po raz drugi z rzędu stanął na najwyższym stopniu podium podczas zawodów PGE Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi. W stawce znaleźli się również trzej zawodnicy Motoru Lublin, którzy jednak nie walczyli o czołowe lokaty
Żużlowiec Moje Bermudy Stali Gorzów od początku sobotniej rywalizacji na Motoarenie spisywał się znakomicie. W przekroju całego turnieju tylko raz dojechał do mety za plecami innego z jeźdźców – w 7. biegu pokonał go Emil Sajfutdinow. Co ważne, Rosjanin nie błyszczał w Toruniu, podobnie jak to było dzień wcześniej w Lublinie.
Wracając jednak do aktualnego mistrza świata, po 20 gonitwach Zmarzlik zgromadził na swoim koncie 14 punktów. Dzięki temu awansował bezpośrednio do finału. Znalazł się w nim także Jason Doyle. Australijczyk przypomniał kibicom, że również potrafi się ścigać z najlepszymi i uzbierał 12 punktów. O wejście do medalowej rywalizacji walczyło jeszcze ośmiu żużlowców. Na wejście do finału mogło zasłużyć tylko dwóch z nich. Mowa o zwycięzcach biegów półfinałowych, czyli Leonie Madsenie oraz Patryku Dudku.
W decydującej konfrontacji nie do złapania był Zmarzlik. Co ciekawe, jest on pierwszym zawodnikiem w historii tego turnieju, który obronił tytuł. Na kolejnych miejscach uplasowali się: Doyle, Madsen i Dudek.
W stawce PGE IMME było trzech żużlowców Motoru Lublin. Najlepiej poradził sobie Matej Żagar, który dotarł do półfinałów. Słoweniec zaliczył jednak defekt i zakończył zmagania na 7. miejscu z dorobkiem 8 punktów. 6 punktów na swoim koncie zgromadził Mikkel Michelsen, co dało mu 11. lokatę. W Toruniu najbardziej męczył się za to Grigorij Łaguta – Rosjanin zaczął ściganie od dwóch „zer” i defektu. Uzbierał zaledwie 4 punkty i wylądował na odległej, 14. pozycji.