Na rachunkach gigantyczne podwyżki gazu i prądu, na horyzoncie – wzrost cen wszystkich towarów i usług. Dla prezydenta dużego miasta wojewódzkiego to sygnał do drastycznego zaciśnięcia pasa. Zresztą on sam nie od dziś ma tego świadomość.
„To będzie najtrudniejszy budżet ostatniego dziesięciolecia” – mówił w połowie grudnia Krzysztof Żuk w wywiadzie dla dziennika Rzeczpospolita. Zresztą, po lekturze tej rozmowy można odnieść wrażenie, że Lublinowi trafił się wyjątkowo postępowy prezydent. Pytany o planowane inwestycje wylicza zeroemisyjny transport (autobusy na wodór), czy „zieloną transformację miasta” (rewitalizacja Doliny Bystrzycy, park na zamkowych błoniach).
Niższe o 150 mln zł szacowane wpływy z PIT czy regulacje Polskiego Ładu kosztujące samorząd setki milionów złotych – prezydent Lublina, ekonomista z wykształcenia, o problemach finansowych miasta w ogólnopolskich mediach mówi dużo i dosadnie.
Co innego pada na spotkaniach z mieszkańcami Lublina. Tu odbywa się wielki przedwyborczy festiwal obietnic (Krzysztof Żuk już zeszłym roku zapowiedział, że wystartuje w wyścigu o kolejną, czwartą już kadencję).
Przyjęta formuła pogadanek live na Facebooku jest podobna do tych, jaką stosują inni polscy włodarze. Z tą różnicą, że Żukowi zawsze towarzyszy tłumaczka języka migowego i wpatrzona w ekran laptopa wiceprezydentka od kultury i sportu Beata Stepaniuk-Kuśmierzak. Uważnie śledzi komentarze pod internetową transmisją.
– Na bieżąco obserwujemy państwa aktywność. Najpopularniejszym tematem jest temat stadionu żużlowego – oświadcza z uśmiechem pani prezydent w jedenastej minucie spotkania.
Prezydent potakuje: – To temat, który przewija się na wszystkich spotkaniach.
I wylicza: – W tegorocznym budżecie Lublina jest 1,8 mln zł na dokumentację (w przyszłym 6,2 mln). Przygotowanie dokumentów do budowy zajmie nie więcej niż dwa lata. Szacowany koszt budowy to 200 mln zł.
Słyszymy też, że planowana jest „zadaszona hala sportowa”, gdzie prezydent zamierza „lokować duże wydarzenia kulturalne i sportowe”.
Jak do tej pory Lublinowi wychodziło „lokowanie kultury” na stadionie, widać po wynikach finansowych miejskiej spółki MOSiR. Koncert Cranberries w 2016 r. na Arenie Lublin to 956 tys. zł straty. La Festa Italiana w 2017 r. to 192 tys. zł na minusie. W efekcie dziś na Arenie częściej hula wiatr niż grają kapele, których występy ściągnęłyby tłumy.
Ale kto by się tym przejmował. Podatnik płaci. I znów zapłaci, także za nowy stadion.
Tak wysokim finansowaniem ze strony miasta nie może się pochwalić żaden klub żużlowy w Polsce. W prywatną spółkę Speedway Motor Lublin Ratusz pompuje średnio rocznie 4 mln zł (w 2019 r. – 4,6 mln zł.; w 2020 r. – 4 mln; w 2021 r. – 3,6 mln. zł). M.in. dzięki hojności prezydenta i marszałka ubiegłoroczny budżet Speedway Motor Lublin to aż 11,6 mln zł. Rok 2020 spółka zakończyła zyskiem 700 tys., a wynagrodzenia „organu zarządzającego” pochłonęły 550 tys. zł (zarząd jest trzyosobowy: prezes Jakub Kępa, wiceprezesi Piotr Więckowski i Aleksandra Marmuszewska).
Ale wróćmy do ostatniego live-u z prezydentem. Na 120 komentarzy o stadion żużlowy pytają trzy osoby (ta trzecia już pod koniec godzinnej pogadanki). Blisko setka wpisów na forum dotyczy za to sytuacji jednego z klubów łyżwiarstwa figurowego. Jednak – zdaniem Beaty Stepaniuk-Kuśmierzak – „to zbyt indywidualna kwestia, by rozmawiać o tym na forum”.
W odróżnieniu od żużla, bo tym tematem można bajerować wyborców cały czas. A przynajmniej do następnych wyborów.