Gdy uczelnie zawiesiły zajęcia, studenci masowo rezygnowali z mieszkań. Wynajmujący robią, co mogą, by ich zatrzymać
W marcu studenci masowo wypowiadali umowy najmu. Woleli na czas zagrożenia epidemią wrócić do domów. Opustoszały również akademiki. W wielu przypadkach wynajmujący mieszkania obniżyli czynsz, żeby zachęcić młodych najemców do pozostania. Ci, którzy zostali i osoby, które wyjechały z Lublina, stają obecnie przed trudną decyzją. Wciąż brak informacji o formach zajęć w nadchodzącym semestrze.
– Nie wiadomo, czy wrócę na uczelnię i czy zajęcia będą odbywały się tradycyjnie. Koleżanka, z którą szukam mieszkania, już wie, że wraca, więc i tak powinnyśmy zacząć już szukać. Z drugiej strony, nie chcę płacić czynszu za miesiące, których nawet nie spędzę w mieście – mówi Kasia, studentka UMCS. – Mieszkań też nie jest jakoś więcej, choć tego się spodziewałyśmy. Tak naprawdę decyzja zależy od mojej uczelni.
Zmianę odczuli wynajmujący.
W sporej części przypadków właściciele nieruchomości zeszli z początkowej ceny opłat za wynajmem, tylko po to, aby nie musieć szukać nowych lokatorów.
– Właścicielka obniżyła o 50 proc. czynsz i skróciła okres wypowiedzenia z 30 do 5-7 dni, gdybym się zdecydowała zrezygnować – relacjonuje Martyna, lokatorka jednego z mieszkań w Lublinie. – Nie obchodzą mnie też rachunki ani internet.
– Zgłasza się mało studentów i w ogóle mało chętnych. W ubiegłych latach zapytań było więcej – mówią wynajmujący mieszkania i pokoje w Lublinie. – Rynek jakby stanął. Widoczny jest spadek. Może po wynikach matur będzie lepiej – twierdzą inni.
– Aktualnie wzrosła liczba mieszkań na wynajem. Studentów szukających lokum jest znacznie mniej niż w poprzednich latach. Mieszkania na wynajem pozostały. Może być to spowodowane faktem, że lubelskie uczelnie jeszcze nie ogłosiły, czy wracają do stacjonarnej nauki w październiku – ocenia Joanna Kubiak z biura nieruchomości Na nowe.