Już nie trzeba odwracać tabeli, by Lubelskie było na czele. Chodzi o dane dotyczące suszy, z których wyraźnie wynika, że nasz region wyjątkowo mocno odczuł jej skutki. Plony niektórych zbóż mogą być niższe nawet o 30 proc.
Hydrolodzy nawet nie muszą wychodzić w teren, żeby ocenić, jak ostatnie opady wpłynęły na wilgotność gleby. Wystarczą dane z satelitów. A te pokazują, że ta się poprawiła tylko w warstwie wierzchniej.
– Ostatnie opady, według pomiarów satelitarnych, spowodowały wzrost wilgotności gleby do głębokości 5-7 cm – mówi dr Krzysztof Bartoszek z Katedry Hydrologii i Klimatologii UMCS. – Ale trzeba jednocześnie pamiętać, że w głębszych warstwach wilgotność nadal jest bardzo niska. Opady musiałby potrwać jeszcze kilka dni, by sytuacja wróciła do normy.
Żeby mieszkańcy nie lali wody
Na mapie województwa z wykazem gmin, w których lokalne władze wprowadziły ograniczenia zużywania wody, można doliczyć się ponad dwudziestu lokalizacji. Są zakazy, ostrzeżenia, apele i prośby.
Gmina Cyców w powiecie łęczyńskim pod koniec czerwca: „Wprowadza się zakaz podlewania ogródków przydomowych, terenów zielonych i napełniania basenów z wodociągu gminnego w godz. 6-22”.
– Ten apel powstał trochę z ostrożności, bo nie ma zagrożenia w ciągłych dostawach wody – przyznaje dziś Wiesław Pikula, wójt Cycowa. – W czerwcu mieliśmy falę upałów, mieszkańcy częściej podlewali ogródki i napełniali baseny dla dzieci. Ale zakaz wciąż obowiązuje, bo w naszej gminie te ostatnie opady były niewielkie i sytuacja hydrologiczna znacząco się nie poprawiła. Widać to szczególnie po zbożach jarych, które są w bardzo kiepskim stanie.
Systematycznie dane o suszy publikuje Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa - Państwowy Instytut Badawczy w Puławach. A te dla naszego województwa są w tym roku wyjątkowo niekorzystne. Duże niedobory wody – jedne z największych w skali kraju – notuje się właśnie na Polesiu Lubelskim i Wyżynie Lubelskiej.
Deszczy wciąż za mało
Nasz region przoduje we wszystkich statystykach suszy: w przypadku zbóż jarych, rzepaku i rzepiku, krzewów owocowych na 213 lubelskich gmin aż 209 objętych było suszą (dane za okres 1 maja-30 czerwca).
– Obserwowana susza w większości gmin województwa lubelskiego to wynik bardzo niewielkich opadów w czerwcu przy jednocześnie wysokim usłonecznieniu, powodującym szybkie parowanie gleb i transpirację roślin – komentuje dr hab. Andrzej Doroszewski, prof. IUNG-PIB, współautor cyklicznych raportów o suszy w Polsce przygotowywanych przez Instytut. – Sytuacja jest bardzo niedobra w przypadku zbóż jarych i ozimych, roślin strączkowych, kukurydzy na ziarno i kiszonkę, truskawek, warzyw gruntowych i krzewów owocowych. Na szczęście ostatnie deszcze, gdy suma opadów wyniosła miejscami nawet 100 mm (czyli 100 litrów na mkw. - red.), na pewno poprawi bilans wodny, ale w mniejszym stopniu wpłynie na poprawę wielkości plonów.
Według dr Krzysztofa Bartoszka z Katedry Hydrologii i Klimatologii UMCS bardzo suchy czerwiec może negatywnie odbić się też na plonach roślin okopowych, w tym przede wszystkim ziemniaków i buraków cukrowych, które są w tym czasie najbardziej narażone na niedobory wody.
Lepiej długo niż gwałtownie
Puławski Instytut najnowsze dane o wpływie ostatnich opadów na sytuację w rolnictwie ma podać jeszcze w tym tygodniu. Ale susza i tak zrobiła już swoje.
– Szacujemy, że w Lubelskiem plony zbóż jarych - przede wszystkim owsa i jęczmienia - oraz rzepaku mogą być niższe od 25 do nawet 30 proc. w stosunku do średniej wieloletniej – mówi prof. Doroszewski. – W ciągu ostatnich 100 lat temperatura na świecie wzrosła o 1,3 st. C. To niby niedużo, ale powoduje to szybszy rozwój roślin i większe parowanie wody z gleby. Problem suszy w naszym Instytucie monitorujemy od 1961 roku i ostatnim rokiem, kiedy nie odnotowaliśmy suszy rolniczej, był 1980, a więc 42 lata temu, a wyjątkowo dotkliwe deficyty wody mieliśmy w 2006, 2015, 2018 i 2019 roku – wylicza naukowiec.
Zwraca też uwagę, że z powodu zmian klimatu zmieniła się też struktura opadów.
– Sumarycznie, w obserwacjach wieloletnich, ich ilość może specjalnie się nie różni, ale teraz są one rzadsze i bardziej intensywne. Podczas burzy może spaść nawet 1/3 miesięcznej normy, ale ta woda potem bardzo szybko paruje lub spływa do rzek, a roślinom do wegetacji najbardziej są potrzebne mniejsze, ale ciągłe opady trwające co najmniej kilkanaście godzin lub dłużej – dodaje dr Bartoszek.