Kolejna niespodziewana strata punktów była blisko. Beniaminek rozgrywek, czyli Arged Ostrovia do przerwy prowadził w Puławach z Azotami 13:8. Na szczęście po zmianie stron gospodarze szybko wrócili do gry, a po emocjonującej końcówce jednak przechyli szalę na swoją stronę (24:23).
Drużyna Roberta Lisa bardzo źle weszła w spotkanie. Wystarczyło 14 minut, a już goście mieli w zapasie aż pięć bramek (4:9). W końcówce było już nawet 13:6, a głównymi aktorami niedzielnego widowiska byli bramkarze: Mikołaj Krekora z ekipy Ostrovii oraz Wojciech Borucki z Azotów. Pierwszy zaliczył przez 30 minut aż dziewięć udanych interwencji. Borucki był niewiele gorszy, bo miał ich osiem.
Dopiero końcówka pierwszej odsłony przywróciła nadzieje na sukces kibicom puławian. Dwa celne rzuty i niewykorzystany karny przez rywali oznaczał, że na przerwę obie ekipy schodziły przy wyniku 13:8 na korzyść zespołu z Ostrowa Wielkopolskiego.
Po zmianie stron miejscowi ruszyli do odrabiania strat. I trzeba przyznać, że świetnie im się to udało. Borucki nadal bronił, jak w transie, a po kilku udanych akcjach w ataku na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem na tablicy pojawił się rezultat 17:17. W kolejnych fragmentach to podopieczni trenera Lisa znaleźli się w lepszej sytuacji, bo odskoczyli na 23:21.
Końcówka zawodów była jednak bardzo nerwowa. Przy stanie 24:23 Ostrovia miała piłkę i 36 sekund, żeby sprawić rywalom psikusa. Ostatecznie nic jednak z tego nie wyszło i Azoty po wielkich męczarniach jednak dopisały do swojego konta trzy „oczka”.
Azoty Puławy – ARGED KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski 24:23 (8:13)
Azoty: Borucki – Zivković 2, Adamski 5, Przybylski, Marciniak 1, Burzak 4, Valles 2, Kowalczyk 2, Janikowski, Fedeńczak 3, Jarosiewicz 5, Antolak.
Ostrovia: Krekora, Zimny – Marciniak, Adamski 1, Klopsteg 1, Gierak 4, Wojciechowski 2, Tomczak, Gajek 9, Urbaniak 4, Przybylski, Wadowski 2.