O sławnym festiwalu napisano już grube tomy, nakręcono kilka filmów i wiele powiedziano. Teraz czas na pokazanie innego punktu widzenia. Czas na zdjęcia z esbeckich aparatów.
A za grupami punków i skinów ciągnęły też specjalne oddziały funkcjonariuszy SB. Mieli obserwować, interweniować i... robić zdjęcia. Właśnie te ostatnie posłużyły Tomaszowi Toborkowi do przygotowania niecodziennej wystawy "Jarocin w obiektywie bezpieki”.
Fotografie zrobione przez esbeków odnaleziono 2 lata temu w archiwach IPN w Łodzi. Rok temu narodził się pomysł zorganizowania wystawy tych materiałów. Stąd wzięły się ogromne fotogramy przypominające trochę plakaty. Od zeszłego roku wystawa krąży po Polsce. Pierwszym miejscem, gdzie zaprezentowano ją publiczności był Rynek Starego Miasta w Jarocinie. A już teraz unikatową wystawę można zobaczyć w Świdniku.
Dlaczego właśnie u nas?
- Bo na festiwalach w Jarocinie występowały świdnickie zespoły - tłumaczy Leszek Olechnowicz, dyrektor MOK. - A wielu świdniczan brało udział w koncertach jako ich widzowie.
Zdjęcia opatrzone są oryginalnymi podpisami funkcjonariuszy SB. Oprócz nich pod fotografiami znalazły się też komentarze ich autorów. Na fotografiach zostały uwiecznione młode, niepokorne zespoły, które rozpoczynały swoje kariery właśnie w Jarocinie. Ale tak naprawdę bohaterami zdjęć są fani ich muzyki. Wystawę dodatkowo uzupełniono folderami, znaczkami i plakatami z imprezy. Dołączono też zdjęcia łódzkiego fotografika Tomasza Barasińskiego.
Fotografie w Miejskim Ośrodku Kultury pozostaną jeszcze przez dwa tygodnie.
Agnieszka Kalinowska
• Podobno razem z zespołem bywał pan na Jarocińskich festiwalach...
- Tak. Nawet wygraliśmy jeden w 1984 roku.
• Więc jak to było, policja i esbecy byli widoczni, czy raczej kryli się w tłumie?
- Jak najbardziej chcieli być zauważeni. Raz zrobili nam nawet wielką manifestacje. Podjechali ciężarówkami do miejsca koncertów. Potem wysiedli i w pełnym umundurowaniu z pałami przemaszerowali przez cały plac na którym widzowie oglądali nasze występy. To była demonstracja siły i celowa prowokacja.
• Aż tak was pilnowali? Czy to znaczy, że młodzież w Jarocinie była wyjątkowo uciążliwa?
- Nie, to nie tak. Przyjeżdżało tam mnóstwo ludzi. A w tak ogromnej grupie zawsze znajdzie się ktoś, kto wszczyna burdy, albo się naćpa. Ale większość zjeżdżała na Jarocin przede wszystkim po to, żeby posłuchać fajnej muzyki.
• Podczas koncertów zdarzały się jakieś dramatyczne momenty?
- Pewnie. Kiedyś od jednego szturchnięcia zaczęła się wielka bitwa policji z uczestnikami zabawy. Skończyło się na tym, że wielu poszkodowanych trafiło do szpitala. A młodzi wielbiciele muzyki zostali napiętnowani niczym bandyci.
• Ale było i wesoło.
- Oczywiście. Na festiwalu była ogłoszona prohibicja. Ale jacyś miejscowi codziennie dowozili wino w workach na kartofle. Nie byli to jednak rasowi kupcy, więc sami pociągali z przywożonych flaszek. Po kilku godzinach byli tak pijani, że ludzie płacili im papierkami po cukierkach. A oni brali to za dużą gotówkę.