Pracownicy PZL-Świdnik boją się o przyszłość swojej firmy. Wtorkowa decyzja resortu obrony pozbawiła ich nadziei na pewną pracę i miliardowe kontrakty dla fabryki. Związkowcy domagają się wyjaśnień od ministra i szykują się do protestu.
– Nie składamy broni. Będziemy próbowali zmienić tę sytuację. Nad formą protestu jeszcze się zastanowimy – zapowiada Andrzej Kuchta, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność” w PZL-Świdnik. – W piątek chcielibyśmy spotkać się z ministrem Siemoniakiem. Umawialiśmy się na taką rozmowę niezależnie od wyników przetargu. Mam nadzieję, że dowiemy się wtedy, co stało za decyzją o wyborze Caracala.
Według związkowców, jeśli decyzja MON zostanie utrzymana, to przyszłość PZL-Świdnik stanie pod znakiem zapytania.
– Obawiamy się przewartościowania pozycji naszej firmy w ramach AgustaWestland – tłumaczy Kuchta. – Byliśmy jednym z trzech europejskich filarów grupy, a teraz przestaniemy się rozwijać. Jeśli nasz rząd nie daje nam zleceń, to jaka to jest motywacja dla właściciela zakładu? Czy to jest zachęta do inwestowania?
Związkowcy obawiają się, że PZL-Świdnik z firmy zdolnej do projektowania, produkcji i serwisowania śmigłowców zmieni się w producenta części lotniczych.
To nie jedyne możliwe skutki decyzji resortu obrony. – Teraz mamy pracę przy Sokołach i śmigłowcach SW4, ale to się może zmienić – ocenia Kuchta. – Skoro MON kupuje nowe śmigłowce to nie będzie inwestował w utrzymanie starych. Przestanie nam zlecać ich serwis i remonty.
Resort obrony miał kupić 70 śmigłowców wielozadaniowych w czterech wersjach. Po zaproszeniu do testów francuskiego Airbusa okazało się, że za ok. 13 mld zł MON kupi jedynie 50 maszyn.
Caracale mają być dostarczone wojskowym za dwa lata. PZL-Świdnik proponował czteroletni termin, co było jednym z powodów porażki w przetargu. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że Francuzi dostarczą tylko dwie wersje śmigłowca – dla wojsk lądowych i marynarki.
– W tej sytuacji terminy proponowane przez Airbusa nie byłyby krótsze od naszych – dodaje Kuchta. – Byliśmy w stanie dostarczyć pierwsze maszyny po dwóch latach, a wszystkie wersje AW149 po czterech.
Związkowcy zapowiadają protesty. Nie wiadomo jeszcze, jakie będą dalsze kroki AgustaWestland i PZL-Świdnik. Kierownictwo firmy nie wypowiada się na ten temat.