Uciekali, jak tylko mogli. Samolotem, przez "zieloną granicę”, znikali na oficjalnych zagranicznych wyjazdach. Nieważne jak, ważne, żeby osiągnąć cel - uwolnić się od "nadopiekuńczych” łap PRL-u.
- Dokładnie jeszcze nie wiemy, czy ci piloci, którzy uciekli Mi-2 do Szwecji, to są świdniczanie. Ale wiele na to wskazuje - mówi Leszek Olechnowicz, dyrektor MOK. - Niedługo będziemy gościć u siebie pilota, który zna tę historię. Wtedy przekonamy się, jak to naprawdę było.
A na razie jest tak: w 1983 roku na nadmorskim lotnisku w Szwecji ląduje śmigłowiec. Okazuje się, że jest to dobrze znany w Świdniku Mi-2. Piloci uprowadzili maszynę i tylko dzięki temu wyrwali się z łap ówczesnej władzy.
Ale to był tylko jeden ze sposobów. Każda okazja była dobra, żeby wyrwać się z kraju. W ucieczce pomagało np. członkostwo w polskich eksportowych zespołach "Mazowszu” i "Śląsku”.
- Niekiedy zdarzało się, że po zagranicznym wyjeździe nie wracała połowa zespołu - opowiada Leszek Olechnowicz.
Na wystawie można się dowiedzieć o wielu mniej lub bardziej spektakularnych ucieczkach z ludowej ojczyzny. Znajdziemy tu opis zniknięcia takich osobistości, jak Czesław Miłosz czy płk Kukliński. Możemy się też bliżej zapoznać z owianą legendą ucieczką płk. Światły, szefa jednego z departamentów Ministerstwa Bezpieczeństwa. Odnajdziemy też zdjęcia słynnych braci Zielińskich. Na podstawie historii ich ucieczki powstał głośny film Macieja Dejczera "300 mil do nieba”.
Na wystawie można także przeczytać relacje osób, którym udało się uciec. W niektóre historie trudno wręcz uwierzyć. "Uciekinierów z PRL-u” przygotował katowicki oddział IPN. W świdnickim MOK będzie ich jeszcze można oglądać do 25 czerwca.