Zaległości podatkowe PZL wobec miasta sięgnęły już kilku milionów zł. I pomimo obietnic, wcale nie maleją. Zakład za to po raz kolejny próbuje wykpić się z płacenia, oddając niepotrzebne mu nieruchomości.
Polityka przejmowania takich nieruchomość trwa już od pewnego czasu. Do tej pory miasto otrzymało od PZL biurowiec na al. Lotników
Polskich 1, dawny hotel robotniczy na ul. Kopernika i budynek przy Niepodległości 13 (obecna siedziba powiatu). Tym razem wybór padł na dwa place w parku przemysłowym. Co miasto zamierza z nimi zrobić?
- Mamy już kilka planów w związku z tymi terenami. Możliwe, że wynajmiemy je bądź sprzedamy Remndisowi pod bazę samochodową. Ale na taki zakup musi się zgodzić niemiecki zarząd firmy - mówi Ryszard Sudoł, wiceburmistrz Świdnika. - A jeśli ten pomysł nie wypali, to na tym terenie będziemy mogli urządzić składowisko dla porzuconych samochodów.
Cały czas trwają także negocjacje z zarządem PZL w sprawie zwrotu pozostałej części długu.
- Jest ustalony harmonogram spłaty tych należności. Ale z przykrością muszę stwierdzić, że PZL go nie realizuje w sposób zadowalający - mówi Artur Soboń, rzecznik prasowy Urzędu Miasta. - Na pewno będziemy dążyć do tego, żeby skłonić firmę do przestrzegania zawartych w tym harmonogramie terminów.
Ulgowe traktowanie lotniczej firmy nie podoba się innym świdnickim przedsiębiorcom.
- U nas jest tak: nie płacisz, natychmiast dostajesz ponaglenie i nie ma dla nikogo taryfy ulgowej - mówi pan Marcin, właściciel jednej z firm. - A PZL to wyjątek. Oni w ogóle nie muszą płacić, czasami porozmawiają z miejskimi urzędnikami i mają z głowy podatki.
Niezadowolenie właścicieli firm z takiego traktowania PZL, prawdopodobnie na nic się zda. Dlaczego?
- Miasto nie zrobi nigdy żadnego kroku, który zagrozi stabilności firmy i wypłatom pensji dla pracowników. Nawet gdyby miało to być niekorzystne dla budżetu miasta - odpowiada Artur Soboń.