Tygodniowy wyjazd wystarczył, by szczury zniszczyły mieszkanie. I to na jednym z najbardziej zadbanych osiedli. Podobne sygnały płyną z całego Lublina. Powodem plagi gryzoni jest m.in. rozbudowa miasta. – To, że szczury pojawiły się na danym osiedlu, może wynikać z tego, że w pobliżu stanęły nowe bloki – tłumaczy właściciel firmy deratyzacyjnej
– Po powrocie z wakacji zobaczyłam pogryzione produkty spożywcze w szafkach. Pomyślałam, że to mysz. Ale kiedy okazało się, że podczas naszej nieobecności sąsiad wyniósł z piwnicy cztery szczury, zdecydowaliśmy się zdemontować całą kuchenną zabudowę. Okazało się, że pogryzione są też przewody od zmywarki, lodówki i zlewu. Wokół leżały kawałki papierowych ręczników. Wyglądało to tak jakby szczur szykował sobie gniazdo – opowiada mieszkanka osiedla Szymanowskiego.
Przeprowadzono deratyzację. Mimo to, tydzień później kolejny szczur zadomowił się w łazience. – Spod wanny zaczęła wylewać się woda. Okazało się, że plastikowe rury były poprzegryzane – opowiada nasza Czytelniczka. – Znów wzywaliśmy deratyzatorów. Stwierdzili, że szczury chodzą po całym pionie szybami, w których leżą rury.
Trutki i koty
Szczurów nie trudno też nie zauważyć na osiedlowych trawnikach. Na biegające po chodnikach zwierzęta można się natknąć nawet w środku dnia.
– Spotykam je podczas wieczornych spacerów z psem przy ul. Noskowskiego, Harnasie czy Śliwińskiego – opowiada pani Paulina, inna mieszkanka Czechowa. – Wychodzą wtedy z nor i biegają przy krzakach.
Sławomir Osiński, prezes spółdzielni mieszkaniowej Czechów przyznaje, że osiedle walczy ze szczurami. Problem – podobnie jak w innych częściach miasta – nasila się cyklicznie.
– Pracownicy administracji wykładają odpowiednie preparaty, a kiedy sytuacja staje się poważna to zatrudniamy firmy specjalistyczne – zapewnia prezes Osiński. – Bezdomnym kotom zostawiamy otwarte okienka piwniczne, bo wierzymy, że to także dobry sposób na walkę z gryzoniami. W lipcu zaapelowaliśmy też, po raz kolejny, do mieszkańców o nie dokarmianie ptaków. Jeśli szczury nie będą miały się gdzie stołować to uznają okolice naszych domów za nieatrakcyjne – ma nadzieję prezes spółdzielni.
Nie tylko Czechów
– Od kilku tygodni zamykam psa na noc w domu, bo na podwórku pogryzł go szczur – opowiada mężczyzna mieszkający w pobliżu placu zabaw przy ul. Józefa Zajączka.
Informacje o biegających po ulicach szczurach regularnie odbiera też Straż Miejska. – Zgłoszenia otrzymujemy z całego miasta. W tym roku były to ulice Spokojna, Arsztajnowej, Świętokrzyska, Królewska, Leonarda, Śliwińskiego, Złota i Wyszyńskiego – wylicza Ryszarda Bańka z biura prasowego SM.
O znalezionych martwych zwierzętach strażnicy informują schronisko dla bezdomnych zwierząt, które zajmuje się ich utylizacją. Odłowione zwierzęta trafiają do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. A administratorzy miejsc, w których strażnicy potwierdzili obecność gryzoni, są obligowani do przeprowadzenia natychmiastowej deratyzacji.
– W skali miasta, czy kraju szczurów nie ma więcej niż rok czy kilka lat wstecz. Populacja jest mniej więcej stała – uważa Urban Kowalski, który zajmuje się deratyzacją. – Różnica jest taka, że kiedyś pojawiały się głównie na najbardziej zaniedbanych terenach, a dziś są na wszystkich dzielnicach.
Przymusowa przeprowadzka
Najlepsze warunki mają w miejscach z łatwym dostępem do żywności. Szczurów można się więc spodziewać przy niezamykanych lub rzadko opróżnianych kontenerach na śmieci, czy miejscach dokarmiania gołębi.
– To, że pojawiają się na konkretnym osiedlu, może też wynikać z tego, że w pobliżu stanęły nowe bloki – tłumaczy właściciel firmy deratyzacyjnej. – Jeśli był to teren trawiasty to szczury mogły tam żyć przez wiele lat przez nikogo niezauważone. Ale gdy ich nory zostają zniszczone przez ciężki sprzęt to musiały się przenieść. To może być powód, że szczury pojawiają się na pobliskim osiedlu.
– Rozkładanie trutek na szczury jest wystarczające jeśli zwierzęta zasiedlają budynki. Ale jeśli na zewnątrz domów są nory lub szczury wychodzą kanalizacją to konieczna jest deratyzacja otworów i studzienek – uważa Kowalski. – Takie akcje powinno przeprowadzać się na znacznie większym terenie niż jeden trawnik, czy ulica. Pod uwagę trzeba brać całe osiedle. Ważna jest też profilaktyka – nie wrzucanie do muszli klozetowych resztek jedzenia, zamykanie klapy sedesu lub montowanie w niej zaworów umożliwiających przepływ ścieków tylko w jedną stronę.