Tylko jedna karetka na sześć podlubelskich gmin. To efekt sporu o wynagrodzenia w szpitalu w Bychawie. – Chcemy tylko tego, co nam się należy – denerwują się ratownicy medyczni. A dyrektor zarzuca im „wywieranie presji”.
W niedzielę i poniedziałek na sześć podlubelskich gmin: Bychawa, Strzyżewice, Jabłonna, Zakrzew, Wysokie i Krzczonów, była dostępna tylko jedna karetka. Dla pozostałych dwóch, którymi dysponuje szpital w Bychawie, zabrakło obsady.
– Jedna karetka na cały rejon, obejmujący kilka gmin, to jest zagrożenie dla pacjentów, a dyrektor na to pozwala. Jeśli jeden zespół pojedzie na przykład do Lublina, mieszkańcy zostają praktycznie bez pomocy. Trzeba ściągać karetki z innych rejonów i takie sytuacje już się zdarzyły – denerwuje się jeden z ratowników medycznych, który pracuje w bychawskim szpitalu. Podkreśla: – Chcemy wynagrodzeń, które gwarantuje nam ustawa, nic więcej. Tymczasem dyrektor w ogóle nie chce z nami o tym rozmawiać, więc skąd może wiedzieć, jakie mamy oczekiwania.
Ratownicy podkreślają też, że dyrektor „z oszczędności zmniejszył obsady karetek z trzech do dwóch osób”. – To znacznie utrudnia nam pracę. Jeśli mamy pacjenta w ciężkim stanie, potrzebne są minimum dwie osoby, które się nim zajmą i kierowca. A przy dwuosobowym zespole, ratownik zostaje bez jakiegokolwiek wsparcia – narzeka jeden z nich.
– W ciągu dwóch dni 11 ratowników poinformowało o swojej nieobecności w pracy, głównie z powodu zwolnień lekarskich. Rozumiem względy zdrowotne, ale akurat tę sytuację odbieram jako formę presji związaną z żądaniami płacowymi ratowników – przyznaje Piotr Derkaczew, dyrektor szpitala. I dodaje: – Wszystko zaczęło się już w niedzielę. Czterech ratowników poinformowało wówczas, że nie stawi się na dyżurze, w związku z tym jedna z trzech karetek naszego szpitala nie mogła wyjechać. Wieczorem to samo zrobiło kolejnych pięciu, w związku z czym zostaliśmy bez kolejnego zespołu.
Do dyspozycji była więc tylko jedna karetka. – To samo było w poniedziałek. Wieczorem miałem co prawda zapewnienie, że w dyspozycji będą wszystkie zespoły, ale godzinę przed dyżurem okazało się, że znowu jest tylko jeden ambulans. Mogę mieć obawy, że ta sytuacja może się powtórzyć – powiedział nam wczoraj dyrektor. – Nie jestem w stanie znaleźć ludzi do obsadzenia dyżuru na godzinę przed jego rozpoczęciem. Nie rozumiem takiego postępowania, bo nie jesteśmy przecież w oficjalnym sporze. W każdej chwili jestem gotowy rozmawiać z pracownikami – zaznacza Derkaczew.
Zapewnia, że po nowelizacji ustawy o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, od 1 lipca zasadnicze wynagrodzenia ratowników zostały wyrównane do przyjętych aktualnie minimalnych wskaźników. – Ich oczekiwania płacowe są jednak znacznie wyższe, a ja przy aktualnej sytuacji finansowej szpitala, nie jestem w stanie podnieść tych wynagrodzeń ponad normę – tłumaczy dyrektor.
O problemie zostało powiadomione prowadzące placówkę starostwo powiatowe w Lublinie i Lubelski Urząd Wojewódzki. Urzędnicy wojewody potwierdzają, że znają sprawę i są w kontakcie z kierownictwem szpitala i lubelską dyspozytornią medyczną.
– Dyrekcja szpitala na bieżąco podejmuje działania zmierzające do zapewnienia ich pełnej obsady w kolejnych dniach – zapewnia Paweł Paszko z LUW. I dodaje, że mimo zmniejszonej obsady w Bychawie, nie było na razie potrzeby zapewnienia karetki z innej podstacji ratownictwa medycznego. Dotychczas do urzędu nie dotarły też sygnały o podobnych sytuacjach w innych lecznicachw naszym regionie.