Rozmowa z Tomaszem Midzierskim, piłkarzem Górnika Łęczna
- Wygraliście rzutem na taśmę, bo dosłownie ostatnia akcja przesądziła o tym, że trzy punkty zostały w Łęcznej...
– Nie raz już pokazaliśmy, że potrafimy grać do końca. Może zabrzmi to dziwnie, ale chyba lepiej nam się gra i chyba lepiej się czujemy, jak dostajemy takiego przysłowiowego „gonga” i musimy gonić wynik. Udowodniliśmy to w meczach z: Resovią, czy Stalą Stalowa Wola, a teraz przy okazji spotkania z Górnikiem Polkowice. Na pewno wiemy, że liga jest długa, a przed nami dużo roboty. Na wiosnę jest jeszcze 12 bardzo ważnych meczów i na pewno w każdym będziemy grali do końca, bo wiemy, że to przyniosło korzyści raz, drugi i trzeci. Jeżeli tak będziemy pracowali, to w przyszłości też przyniesie korzyści.
- Górnik się nie tylko bronił, też potrafił zaatakować. Byliście zaskoczeni?
– Nie. Przed każdym meczem mamy analizę przeciwnika i wiedzieliśmy, jak zagrają Polkowice. Oglądaliśmy ich w kilku meczach. Wiedzieliśmy, że nie przyjadą tutaj, żeby się cofnąć i wyprowadzać kontry. Co prawda zginęliśmy od własnej broni – od piłki przejętej na środku boiska. Straciliśmy bramkę. Graliśmy jednak do końca. Było ciężko, bo rywal był dobrze zorganizowany w defensywie, wybiegany i agresywny, ale to co sobie wypracowaliśmy zaprocentowało. Powolutku kruszyliśmy ścianę i wreszcie się udało
- Przed wami mecz z Legią Warszawa i na pewno ciekawe zakończenie roku...
– Przyjeżdża do nas wicemistrz Polski i bardzo utytułowany zespół. Wiemy, w którym miejscu są w ekstraklasie i jakie mają atuty. Będziemy próbowali się im przeciwstawić. Jesień pokazała, że my też mamy kilka asów w rękawie. Myślę, że będzie ciekawe widowisko, na pewno dopiszą kibice. Liczby, które się pojawiają się w internecie, jeżeli chodzi o sprzedane bilety do nas też docierają, więc szykuje się fajne święto na koniec roku.
- Miał pan już okazję cieszyć się z tak ważnego gola w końcówce meczu?
– Tak, były takie okazje. Jeszcze jako piłkarz Miedzi strzeliłem bramkę w Katowicach, chyba w 88 minucie. I tak samo na Stomilu też, kiedy grałem w Miedzi. Wygrywaliśmy oba spotkania w końcówkach, ale oba po 1:0.
- W końcówce był pan chyba podwójnie zmobilizowany, żeby się zrehabilitować za błąd przy golu dla rywali...
– Dokładnie. Błędy popełnia każdy. One są solą piłki nożnej. Kto je potrafi je wykorzystać, ten zgarnia pełną pulę. Ja popełniłem błąd i się tego nie wstydzę, jestem tylko człowiekiem. Każdemu się zdarza mimo doświadczenia i umiejętności. Fajne jest to, że zareagowaliśmy na to pozytywnie i doprowadziliśmy do tego, że przeciwnik popełnił dwa błędy i to my wygraliśmy mecz.
- Rzadko zdarza się, żeby obrońca zdobył gole w dwóch meczach z rzędu...
– Jakbym prześledził historię swoich meczów, to chyba ani razu mi się nie zdarzyło. Tym bardziej cieszy. Fajnie, że tak kończymy ten rok. Miejsce w tabeli pokazuje, że przed nami ciekawa wiosna.